wtorek, 22 maja 2012

Akcja: "Chudniemy!", czyli jak Buntowniczka zrzuca kilogramy

Witam w oczekiwanym przez niektóre z Was poście, gdzie pokażę Wam jak mam zamiar zgubić zbędne kilogramy w ciągu 30 dni. Dlaczego tylko tyle czasu? Bo Buntowniczka od czasu do czasu lubi się zabawić i ma dokładnie za miesiąc bardzo ważną imprezę. Choć sukienka jest na mnie dobra, to chciałabym, żeby trochę lepiej leżała. Poza tym zbliża się lato, plaża i strój kąpielowy... Warto więc o siebie zadbać!

Chcę, żebyście obserwowały moje poczynania, więc zdradzę Wam, że aktualnie ważę 68 kilo przy wzroście 1,73 m. Moja wymarzona waga to 62 kilo. Oczywiście nie zrzucę od razu 6 kilo, nie mam zamiaru głodować. Poza tym podobno najzdrowiej jest chudnąć 4 kg na miesiąc, wtedy nie będzie efektu jojo.

Jeśli myślicie, że będę przestrzegała jakiś restrykcyjnych diet, to muszę wyprowadzić Was z błędu. Będę stosować 5 złotych zasad, które sprawiają, że staniemy się zdrowsze, bardziej wysportowane i oczywiście szczuplejsze. Jesteście ciekawe? W takim razie zapraszam do lektury! :) 


1. Woda, woda i jeszcze raz woda!

Picie wody powoduje zmniejszenie głodu, nawilżenie skóry od wewnątrz i oczyszczenie organizmu. Oczywiście nie od razu będę piła zalecane 1,5 l wody, bo nie jestem do tego przyzwyczajona. Akceptuję również soki, ale tylko te 100% oraz świeżo wyciskane. Absolutny zakaz gazowanych i kolorowych napojów.


2. Nie słodzić!

Dla mnie, kawo- i herbatopija, jest to bardzo ważny punkt. Potrafię wypić dziennie nawet 6 kubków tych napojów, słodząc przy tym każdy 2 łyżeczki cukru... A to się odkłada w postaci oponki na brzuchu. Tak więc cukrowi mówię stanowcze nie!


3. Dużo owoców i warzyw!


Teraz, w okresie wiosenno-letnim, mamy duży dostęp do różnych owoców i warzyw, więc trzeba to wykorzystać! To witaminy, minerały i błonnik, więc samo zdrowie.


4. Dzień Jokera



Spokojnie, ten pan o przerażającym wzroku niesie chwilę wytchnienia! Dzień Jokera to jeden dzień w tygodniu (np. sobota) gdy możemy trochę zgrzeszyć. Uwaga! Grzech ten ma być założony w góry i w miarę do zniesienia, np. szklanka coli, a nie pół tortu ;)


5. Ćwiczenia różnego typu!


To ważne, żeby ćwiczyć, bo same ograniczenia w jedzeniu nic nie dadzą. Ważne jest również mieszanie różnych ćwiczeń, ponieważ po jakimś czasie organizm przyzwyczai się do podobnego wysiłku i trening nie będzie już efektowny. Ja na przykład mam zamiar powrócić do ćwiczeń z Jillian Michaels, które kiedyś wykonywałam. Będę również jeździła na rowerze oraz pływała na basenie. 


To wszystko na temat jedzeniowo-obowiązkowy. Niedługo przedstawię Wam również pewną parę kosmetyków, które mają wspomagać mój wysiłek :)
To jak - przyłączacie się do mojej akcji? W grupie siła! Dajcie znać w komentarzach.


peace&love,
Rebellious lady


sobota, 19 maja 2012

Buntowniczka w podróży: Kraków

Dziewczyny, które obserwują moje posty na Twitterze (na którego swoją drogą serdecznie zapraszam) wiedzą, że ten tydzień spędziłam w Krakowie. Moim zdaniem jest to jedno z ciekawszych miast w Polsce, zwłaszcza gdy możemy zwiedzić je na własną rękę. Niestety, nie miałam takiej możliwości, ale i tak był to świetnie spędzony czas. 
Kraków przede wszystkim jest niezwykle fotogenicznym miastem. Mnóstwo kamienic, starych ulic z pięknymi latarniami sprawiają, że nawet zwykły spacer ma specyficzną atmosferę, trochę tajemniczą. Wiadomo, że to tylko niektóre dzielnice, ale i tak choćby dla nich warto tam pojechać.


Kraków od zawsze kojarzył mi się z odmiennością i oryginalnością. Nie zawiodłam się - spotkałam wiele osobliwych ludzi oraz rzeczy, które poprawiły mi humor podczas niepogody.




Podsumowując moje wspomnienia, dochodzę do wniosku, że mam ogromną ochotę pojechać do Krakowa jeszcze raz, ale zwiedzić go po swojemu. Oczywiście przy okazji tej podróży zahaczyłam również o Wieliczkę i Oświęcim, ale nie mam stamtąd wielu zdjęć - w kopalni, jak to w kopalni, było trochę za ciemno na fotografowanie, a w Oświęcimiu nie robiłam zdjęć z szacunku do tego miejsca.
Mam nadzieję, że nie przeszkadza Wam taka ilość zdjęć, ponieważ moim zdaniem oddają więcej niż słowa.



Nie przybliżyłam Wam historii tego miasta albo jego tradycji, ale nie to było moim celem. Ja zapamiętuję miejsca po charakterystycznych widokach, a nie po opowieści na jego temat, więc mam nadzieję, że i Wam spodobała się mała fotorelacja z trochę innej strony tego miasta.

Możecie pisać w komentarzach Wasze skojarzenia, wspomnienia i wydarzenia dotyczące Krakowa, bardzo chętnie poczytam. A może mieszkanki tego miasta polecą jakieś ciekawe miejsca? :)


peace&love,
Rebellious lady

poniedziałek, 7 maja 2012

Buntowniczka radzi: jakich wpadek makijażowych unikać?

Tak, postanowiłam przywrócić serię, która zyskała sobie Wasze upodobanie. Dziś pokażę Wam jakie wpadki makijażowe zauważam najczęściej. Zapewne dla wielu z Was będą się wydawać oczywiste, ale mam nadzieję, że choć jedna osoba nawróci się po przeczytaniu tego posta :)

1. Zbyt mocno zaakcentowane policzki.
Niestety często widzę na ulicy pięknie umalowane dziewczyny, które trochę przesadzają z nakładaniem różu/bronzera. W tym przypadku działa zasada: co za dużo, to nie zdrowo. I zamiast zdrowo wyglądającej cery widzę różowe policzki niczym matrioszki... 
Moja rada: nakładać róż/bronzer lekką ręką i dobrze go rozcierać.



2. Zbyt szybko zakończona kreska.
Ten błąd często popełniają dziewczyny uczące się malować kreski. Zamiast dociągnąć linię do zewnętrznego kącika, zaczynają robić jaskółkę ok. 3/4 powieki. Powoduje to efekt smutnego oka, który jeszcze je optycznie pomniejsza.
Moja rada: ćwiczyć, ćwiczyć i jeszcze raz ćwiczyć. Nikt nie urodził się z pędzlem do eyelinera w ręku, ale trening czyni mistrza. Nawet, jeśli jedną kreskę miałybyście poprawić 10 razy, jest to warte zachodu.



3. Źle dobrany i nałożony podkład...
... czyli słynna pomarańczka. Naprawdę nie wiem, co skłania kobiety do kupowania takich odcieni podkładów, jeśli ich cery należą do tych najjaśniejszych... Uważam, że lepiej w ogóle nie nakładać podkładu niż używać czegoś w takim kolorze. Nie wspominając już o pomarańczowej linii odcinającej szyję od twarzy...
Moja rada: prosić o próbki podkładów, dobrać odpowiedni do karnacji odcień oraz dobrze rozcierać granice.




Mam zamiar regularnie dodawać posty z serii Buntowniczka radzi, więc śmiało możecie w komentarzach pisać Wasze propozycje/problemy :)

peace&love,
Rebellious lady

piątek, 4 maja 2012

Akcja paznokciowa, tydzień dziewiąty: Sztuka

Dziś kolejny z zaległych wzorków - na szczęście już przedostatni. Tematem jest sztuka, więc postawiłam na abstrakcję. Dużo kolorów + czarny pękacz = prosty i efektywny wzorek (choć na żywo wygląda znacznie lepiej).



Przepraszam za poharatanego piątego palca, ale niestety dziabnął mnie bardzo niekulturalny pies. A białe ślady przy skórkach to niewchłonięta maść, której nie widziałam robiąc zdjęcia.

Ten mani polecam Wam, gdy nie macie za wiele czasu - nie jest pracochłonny i nie wymaga dużej precyzji. Byłabym bardziej zadowolona, gdyby pękacz nie obkurczył się przy skórkach, ale trochę podsechł i nie da się już z tym nic zrobić.

Jeszcze raz przepraszam za ten poślizg i proszę o cierpliwość - został mi już tylko jeden wzorek :)


peace&love,
Rebellious lady

czwartek, 3 maja 2012

Kompletne rozczarowanie

Parę miesięcy temu szukałam dobrego kremu do twarzy, ale nie miałam zbyt dużo czasu na zastanowienie się. Chwyciłam więc za znany mi z reklamy krem nie czytając składu... no i masz babo placek. Ale od początku.



Krem z serii Nivea Visage określony zaszczytnym mianem matującego zapakowany jest w przyjemny dla oka kartonik, na którym możemy m.in. przeczytać o wspaniałym połączeniu matowienia i optymalnego nawilżenia, które sprawia, że cera wygląda gładko i czysto. W środku odnajdujemy ciężki słoiczek, który zawiera 50 ml kremu. Jest on ważny przez 12 miesięcy i zawiera filtr SPF 8.

Na samym początku byłam zadowolona, ponieważ krem przyjemnie pachnie i szybko się wchłania. Jednak po pewnym czasie nieznany mi skład zaczął zbierać swoje żniwa w postaci ściągnięcia skóry, a nawet jej wysuszenia... Nie wspominając już o porach, które niestety zapychane są przez każdy krem tej firmy.

Oburzona tą zmianą odnalazłam wspomniany już kartonik i przeczytałam skład. I chyba nie muszę już nic dodawać...


A tak przy okazji, czy oprócz alkoholi i parabenów też rzuciła się Wam w oczy tapioka? Dla nieświadomych, to taka mąka otrzymywania z manioku (i raczej nie uważam ją za coś pozytywnego w przypadku składu kremu).

Nie polecam i na pewno nie kupię ponownie. Nie wiem też, czy zdołam go zmęczyć kosztem stanu mojej skóry. W związku z tym mam do Was pytanie - który krem dobrze nawilży, nie zapcha, ma naturalny skład i nie kosztuje fortunę? Wiem, jestem wymagająca :)



peace&love,
Rebellious lady