wtorek, 1 listopada 2016

Moje przebranie 2016 | Seria halloweenowa

Ach, jakie miałam plany na tegoroczne Halloween. Niestety, w życiu czasem tak bywa, że nic nie idzie zgodnie z planem. Zamiast zostać Bellatrix z Harrego Pottera, musiałam zadowolić się przebraniem wampirzyco-hrabiny (?), które ostatecznie wyszło całkiem nieźle, przyznaję. Powód prozaiczny - nie udało mi się zorganizować odpowiedniego stroju na czas. Mam jednak zamiar dokończyć dzieła i zamienić się w śmierciożerczynię, po prostu odłożę to w czasie. 



Makijaż nie był bardzo skomplikowany, ale dawał radę. Mocne smokey z czerwienią, oczy podkrążone z krwistymi śladami. Najwięcej czasu poświeciłam włosom, które upięłam w tzw. victory rolls, co przy takiej długości włosów jak moja niestety nie należy do rzeczy łatwych. Włosy pofarbowałam przy pomocy czarnego sprayu, co - jak dla mnie - "zrobiło" całą stylizację. Nie starczyło na koncówki, ale przy głowie kolor wyglądał bardzo naturalnie, aż sama byłam zdziwiona. Sukienka to moja nowa zdobycz z Mohito, wygląda bardzo gotycko, zupełnie jak nie z sieciówki.






Muszę przyznać, że przez brak elementów przyklejanych do twarzy i spiętych włosów, to było bardzo wygodne i praktyczne przebranie. Czułam się na tyle swobodnie, że spokojnie mogłabym chodzić tak nie tylko w Halloween... Wiem, że zwykle moje przebieranki są bardziej szalone, ale czułam się bardzo dobrze, na szaleństwa przyjdzie jeszcze czas ;)


peace&love,
Rebellious lady


czwartek, 13 października 2016

Różdżka Bellatrix | Seria halloweenowa

Prawie połowa października za nami, Halloween tuż za rogiem! W tym roku przygotowałam kilka charakteryzacji, które nie wymagają sztucznej krwi, a raczej skupiają się na upodobnieniu się do kogoś. Pomysł na przebranie się za Bellatrix z serii o Harrym Potterze podsunęła mi moja przyjaciółka, gdy byłyśmy zwiedzać Warner Bros Studio w Londynie. Stwierdziła, że moje włosy mają potencjał do tego przebrania, co właściwie chyba nie jest komplementem... :D W każdym razie poważnie zastanawiałam się nad zakupem repliki różdżki Bellatrix, ale doszłam do wniosku, że spokojnie mogę zrobić ją sama i wydać znacznie, znacznie mniej. Szukałam w Internecie gotowyego sposobu na jej wykonanie, ale nie znalazłam nic, co w pełni by mnie zadowoliło, więc przy okazji tworzenia mojej sztuki postanowiłam podzielić się z Wami moim sposobem. 





Do wykonania różdżki potrzebne są przede wszystkim trzy rzeczy: jej podstawa - w moim przypadku drut z zestawu do robienia na drutach, ale może być również jakiś patyk, cokolwiek, co będzie wystarczająco długie i wytrzymałe. Oprócz tego potrzebujemy też pistoletu z gorącym klejem oraz czarnej farby. Te trzy rzeczy w zupełności wystarczą, ale dobrze jest mieć pod ręką dobry nóż (uważajcie na siebie!) lub coś, co pozwoli przeciąć Waszą podstawę różdżki, w zależności z jakiego materiału będzie zrobiona.





Zaczęłam od odczepienia końcówki druta z numerkiem oznaczającym jego grubość (ja wybrałam dziewiątki, uważam, że grubością są zbliżone do oryginalnej różdżki). Następnie odmierzyłam mniej więcej 2/3 długości i w tym miejscu przecięłam drut.





Następnie trzeba skleić ze sobą dwa kawałki pod pewnym kątem, aby różdżka była zakrzywiona. Tu zaczyna zabawa się z gorącym klejem, którym poniekąd trzeba "wyrzeźbić" kształt różdżki. Polecam poprzyglądać się zdjęciom w zbliżeniu, żeby jej kształt jak najbardziej przypominał oryginał.




Nakładając kolejne warstwy gorącego kleju, ozdabiamy zakrzywioną część w taki sposób, aby przypominała kawałek przerośniętej gałęzi, a jej rączka miała szersze zakończenie niż reszta. Górna część różdżki powinna zostać gładka.




Na koniec trzeba pomalować wszystko na czarno. Chociaż replika, którą oglądałam w sklepie WB była bardziej szara niż czarna, w filmie wygląda na ciemną czerń i ten kolor bardziej pasuje też do osobowości Bellatrix. Zdecydowałam się na matową farbę w spray'u, żeby pokryć jej powierzchnię szybko i równomiernie. Można użyć do tego zwykłych farb akrylowych lub temper. 




Przyznam szczerze, że jestem bardzo zadowolona z tego, jak wygląda ostateczny produkt i cieszę się, że nie wydałam na to ogromnych pieniędzy. Całość zajęła mi około godziny + farba schnie około 12 godzin w zależności od ilości warstw. Gorący klej sprawia wrażenie tekstury drewna, długością również jest zbliżona do repliki. Świetnie bawiłam się przy tym projekcie, więc włączcie soundtrack do którejś z część HP, złapcie wszystkie potrzebne rzeczy i do dzieła! Jeżeli postanowicie również wykonać taką różdżkę, koniecznie pochwalcie się efektami.


peace&love,
Rebellious lady


czwartek, 22 września 2016

Rzeczy, których nie zrobiłam | felie:tonąć

Siedzisz wygodnie, może leżysz. Jest już na tyle późno, że aż wcześnie rano. Resztka herbaty dawno wystygła. A ty myślisz. O dniach, o wydarzeniach. O dniach, które nie miały miejsca i o wydarzeniach, których nigdy nie było. 




Mogłam wtedy powiedzieć, że mi zależy. Mogłam wtedy się nie odzywać. Mogłam go pocałować. Mogłam nigdy tam nie iść. Trzeba było postawić na swoim. Trzeba było odpuścić. Odgrywanie w głowie tych samych zdarzeń w koło jest złudzeniem. Daje nam poczucie, że gdzieś tam wciąż czeka decyzja do podjęcia, kiedy tak naprawdę nic nie jesteśmy w stanie zmienić. A przetwarzanie przeszłości nie pozwala ani cieszyć się chwilą obecną, ani z nadzieją patrzeć w przyszłość.

Ale wciąż wracasz, przewijasz sceny niczym film. Czasem wydają się bardziej rzeczywiste niż to, co cię otacza. Sen na jawie. Pamiętasz każdy szczegół. Zapach, kolor, smak. Jedak pamięć do złudna rzecz. Właśnie wtedy, gdy sprawia wrażenie doskonałej, jest najdalsza od prawdy.

To jedna z moich wad, ciągłe wracanie do rzeczy, których nie zrobiłam, nie powiedziałam. Pytania, których nie zadałam. Niepodjętych decyzji lub podjętych źle, straconych szans, rezygnacji. Jak na dwudziestolatkę, nazbierałam tego całą kolekcję. Problem tym, że analizowanie ma sens do pewnego stopnia. Przemyśleć, wyciągnąć lekcję, iść dalej. Nie nieść ze sobą ciężkiego wora z wyrzutami sumienia. W pewnym momencie jest się tak zmęczonym tym dźwiganiem, że nie ma się ochoty doświadczać nic nowego. A to znów, jak na dwudziestolatkę, niezbyt sensowne podejście do życia.

Znalazłam receptę na tę chorobę. Staram się zmienić punkt widzenia. Tam, gdzie wydaje mi się, że popełniłam błąd, uznaję, że było to mniejsze zło. Lepiej przyjąć porażkę, niż pakować się w coś, co nas w pewnym momencie zniszczy. Taki efekt motyla. Pogodzić się z przegraną bitwą, by wygrać całą wojnę. A przede wszystkim nie toczyć wojny z samym sobą.

   


Włącz muzykę, rozpłyń się w niej. I nie wracaj już do tamtych momentów, bo nie warto.


peace&love,
Rebellious lady


niedziela, 18 września 2016

Mam w sobie potrzebę pisania

Halo, jest tu kto? Jestem ja. I moja potrzeba pisania. Nie zniknęła przez te kilka miesięcy, nawet nie była uśpiona. Wręcz przeciwnie, stała się silniejsza niż kiedykolwiek. Mam w sobie wiele słów, które potrzebują przelania na klawiaturę, niezliczone przemyślenia, którymi chcę się podzielić. A kiedy przyjaciele pytają się, dlaczego nic się nie pojawia, po prostu wiesz, że to już czas. Czas wrócić do pisania.

Myślę, że to nowy etap tego bloga. Nie rezygnuję z tematyki charakteryzacji i ogólnie pojętego wizażu, bo nadal stanowi to ważną część mojego życia, poza tym Halloween tuż za rogiem, więc będę miała pole do popisu. Natomiast nie ukrywam, że trochę się zmieniłam, moje postrzeganie świata również, dlatego nie chcę się ograniczać. Być może dla kogoś mieszanie tematyki jest problemem, dla mnie liczy się fakt, że właśnie ta strona była od zawsze miejscem, które tworzyłam z pasją. Dlatego bez względu na to, jaką tematykę będę poruszać, zamierzam robić to właśnie tutaj. Wszystkich zainteresowanych, chętnych do zapoznania się z częścią mnie, jaką tu zostawiam, a także do dyskusji mniejszych i większych, zachęcam do zaglądania. Będzie się działo (a przynajmniej taką mam nadzieję). Jak dotychczas najwięcej mnie na Instagramie, dlatego tam również zapraszam.



Na koniec chciałam podziękować wszystkim tym, którzy się upominali. Pomogliście mi tym podjąć decyzję, którą sama chciałam podjąć, ale brakowało mi impulsu. Jestem wdzięczna.


peace&love,
Rebellious lady

wtorek, 9 lutego 2016

Moja pierwsza sesja

Chciałam się Wam pochwalić owocami mojej pierwszej sesji zdjęciowej, która miała miejsce pod koniec stycznia. Zdjęcia wykonał Leszek Kubik, a pozowała Natalia Stachowiak. Jestem i ja podczas pracy :) Mam nadzieję, że w niedalekiej przyszłości popracuję nad sesją, gdzie będę mogła zaszaleć z makijażem, do tej sesji wykonałam makijaż stonowany, utrzymany w beżach i brązach. 





Zainteresowanych sesją odsyłam do mojego profilu na portalu MaxModels, kilkając tutaj :)


peace&love,
Rebellious lady

piątek, 22 stycznia 2016

Paleta dla początkującej wizażystki

Moim postanowieniem od dawien dawna jest pracowanie przy sesjach zdjęciowych od strony wizażu i charakteryzacji. Ostatnio podeszłam do tematu trochę poważniej niż tylko rozmyślanie nad tym pomysłem i postanowiłam dokupić kilka rzeczy, które do jego zrealizowania będą potrzebne. Jednym z większych braków w mojej kosmetyczce była wąska gama kolorystyczna podkładów/korektorów, a przecież nie da się przewidzieć dokładnie, jaki odcień podkładu będzie wyglądał dobrze na modelce. Kupiłam więc paletę korektorów, która do tego celu ma mi posłużyć - padło na Makeup Revolution w odcieniu Light-Medium.




Wybrałam średnią wersję kolorystyczną, ponieważ jasnych podkładów mam całkiem sporo, a najciemniejsza wersja palety była zdecydowanie za pomarańczowa jak na moje potrzeby. Paletkę zakupiłam w Minti Shopie i przyszła do mnie w bardzo dobrym stanie. Była zapakowana w kartonowe pudełeczko, na którym zaznaczone są kolory, jakich powinniśmy się spodziewać po otwarciu. Nie radzę się nimi w ogóle kierować, bo ich odcienie w porównaniu do rzeczywistych kolorów do jakieś nieporozumienie. Po otworzeniu paletki rzuca się w oczy całkiem spore lusterko, a plastik sprawia wrażenie dość porządnego. Na zdjęciu powyżej może się wydawać, że odcienie niewiele się od siebie różnią, ale myślę, że na mojej ręce widać już różnicę. 




Każdy z korektorów ma inny ton, a gama kolorystyczna jest naprawdę szeroka. Są bardzo miękkie, łatwo się rozprowadzają i dobrze wtapiają w skórę. Jedynym ich mankamentem może być fakt, że w teorii powinny być to bardzo mocno kryjące korektory, wręcz kamuflaże, a w rzeczywistości są jak średnio kryjący podkład. Jak dla mnie nie jest to problem, a nawet zaleta, bo zakupiłam je w celu używania ich na całą twarz właśnie, ale jeżeli szukacie czegoś na wzór kamuflażu z Rimmela, to możecie się rozczarować.

Za paletę zapłaciłam 30 zł, co uważam za niewielkie pieniądze jak na tego typu paletę. Jakościowo spełnia moje oczekiwania, ale nie twierdzę też, że to najlepszy produkt, jakiego używałam. Podsumowując - jestem zadowolona.


peace&love,
Rebellious lady


środa, 6 stycznia 2016

Czego nauczyłam się w 2015

Cześć! W związku z rozpoczynającym się nowym rokiem wszędzie pojawiają się posumowania 2015. Nic dziwnego, bo chociaż granica jest umowna, to w naszej psychice, tak jak w kalendarzu, zamykamy pewien okres życia. Dziś chciałabym się podzielić z Wami tym, czego nauczył mnie 2015 rok.



Zacznę dość nudno. W 2015 nauczyłam się obowiązkowości. Dla mnie był to rok matury, rekrutacji na studia oraz prawa jazdy, więc do wielu rzeczy trzeba było podejść na poważnie. Oczywiście poważne obowiązki nie są dla mnie czymś nowym, ale tym razem to ja byłam odpowiedzialna za siebie w stu procentach i jeśli coś bym zawaliła, to nie dość, że miałabym spory problem, to jeszcze mogłabym winić tylko i wyłącznie siebie. Niektórzy boją się tego i mylnie nazywają przykrą stroną dorastania. Ja uważam, że komfortowo jest mieć świadomość, że umiem zadbać o swoje sprawy.




W 2015 nauczyłam się spontaniczności. No, może lekko przesadziłam. Po prostu byłam bardziej spontaniczna i otwarta na niespodziewane sytuacje. Zdałam sobie sprawę, że czasem fajnie jest odpuścić i odejść na trochę od ustalonego planu. Zawdzięczam to wielu podróżom, jakie w tym roku udało mi się odbyć (Francja, Hiszpania, Włochy, Norwegia), ale i przeprowadzce do Poznania. 




W 2015 otworzyłam się na ludzi. Jestem jedną z tych osób, które uwielbiają towarzystwo innych, pod warunkiem, że są to moi przyjaciele. Niestety, po przeprowadzce niewielu z nich jestem w stanie widywać regularnie, właściwie prawie nikogo. Nowe miasto, nowe studia, nowi ludzie. Przypomniałam sobie, jak to jest być wśród nieznajomych i powoli nawiązywać kontakty. I wyszło mi to na dobre.




W końcu, w 2015 uświadomiłam sobie, że teraz to idealny moment na spełnianie swoich marzeń, rozwijaniu swoich talentów i zainteresowań. Codziennie staram się robić coś, co sprawia mi radość. Nauczyłam się grać na ukulele, zaczęłam eksperymentować z charakteryzacją filmową, zaczęłam pracę w radiu. Staram się próbować nowych rzeczy, nowych smaków. Okazało się, że świetnie czuję się w kuchni i lubię gotowanie. Kto wie, co odkryję w 2016?

Mam nadzieję, że Wasz 2015 był równie wspaniały jak mój. Z ręką na sercu mogę napisać, że był to mój najlepszy rok. Postanowienie na 2016? Żeby był jeszcze lepszy niż poprzedni :)


peace&love,
Rebellious lady