Od kiedy zainteresowałam się tworzeniem charakteryzacji, starałam się wykorzystywać rzeczy, które miałam w zasięgu ręki. Powód był oczywisty - na początku zabawy ze sztucznymi ranami i krwią nikt nie chce inwestować w stosunkowo drogie akcesoria dla charakteryzatorów. Po czasie kombinowania i próbowania - dosłownie - na własnej skórze, dziś wiem, co sprawdza się najlepiej i co można wykorzystać do stworzenia dobrze wyglądającej charakteryzacji. Większość tych rzeczy na pewno macie w domu, nie pozostaje więc nic innego niż zacząć planować swój upiorny makeup na Halloween!
Zacznę od rzeczy, które można wykorzystać jako sztuczną krew. W zależności od Waszej charakteryzacji lepsza będzie rzadka (lepiej będzie spływać, np. z czoła) bądź gęsta krew (nie będzie się za bardzo przemieszczać). Najpierw najbardziej podstawowe rozwiązanie - farba. Zanim nałożycie ją gdziekolwiek, sprawdźcie tylko, czy nie jest toksyczna. Jeśli nie macie odpowiedniego odcienia czerwieni, polecam wymieszać czerwień z błękitem, a nawet odrobiną czerni (zwykle krew zasycha na bardzo ciemny, wręcz czarny kolor). Kolejnym sposobem jest wykorzystanie barwników spożywczych - tu krew będzie bardzo rzadka, ale całkiem dobrze zasycha na skórze i potrafi wyglądać realistycznie. Tu znów polecam wymieszać czerwień z błękitem, chyba że zależy Wam na przerysowanym, sztucznym efekcie. Ostatni sposób to po prostu zrobienie sobie domowej sztucznej krwi. Sposobów jest kilka, ale właściwie każdy opiera się na mieszance żelatyny, wody i gliceryny z dodatkiem barwników spożywczych. Osobiście polecam wersję do zrobienia w kąpieli wodnej, nie w mikrofali, ponieważ w kąpieli wodnej wszystko rozpuszcza się równomiernie i nie tworzą się bąble powietrza, co ma wpływ na późniejszy wygląd krwi. Przepisy możecie znaleźć m.in. tutaj i tutaj. Krew możecie przechowywać z szczelnym pojemniczku i używać wielokrotnie.
Przejdźmy do robienia sztucznych ran. W tym przypadku cała tajemnica polega właściwie na odpowiednim wykorzystaniu czegoś, co będzie udawało postrzępioną skórę czy mięśnie oraz czegoś, co sklei całość i optycznie stopi ranę w normalną skórę. Klej do rzęs bardzo dobrze zastępuje mleczko lateksowe, więc posłuży nie tylko do klejenia, ale i imitowania pomarszczonej czy zdartej skóry. Czymś, czego używam do klejenia miejsc innych od twarzy, jest klej do decoupagu. Z wiadomych przyczyn nie nakładam go na cerę, ale świetnie sprawdzi się np. na rękach (chyba, że jesteście bardzo wrażliwi, wtedy uważajcie z eksperymentowaniem). Jako mojej masy budującej ranę używam pojedynczych warstw chusteczek higienicznych, koniecznie podartych, nie pociętych. Darcie chusteczek pozwala na dopasowanie wielkości kawałków, ale dodaje realizmu ranie.
Jestem ciekawa, czy znacie inne domowe sposoby na rzeczy do charakteryzacji. Słyszałam o gumie do żucia, ale trochę brzydzi mnie taki pomysł. Może macie już pomysł na swoje tegoroczne przebranie? Dajcie znać w komentarzach!
peace&love,
Rebellious lady
ja akurat nie "bawię się" w takie rzeczy :)
OdpowiedzUsuńSzkoda, bo to super zabawa, ale rozumiem, że nie dla każdego ;)
Usuńten pomysł z żelatyną i dr. Oetkerem super :D muszę spróbować, bo do tej pory radziłam sobie z pomadką, cieniem i wazeliną ;)
OdpowiedzUsuńDzięki! Trzeba przyznać, że naprawdę dobrze wygląda taka mieszanka. A ciemna pomadka też zawsze się nada, czasem i ja używałam tego sposobu :)
UsuńZ pewnością wykorzystam Twoje rady w ramach zajęć teatralnych. Oblewanie się ketchupem w dobie dzisiejszych możliwości makijażu to już raczej obciach :p
OdpowiedzUsuńDokładnie tak. Cieszę się, że pomogłam!
Usuńłał, ale czad!
OdpowiedzUsuńPrawda :D
Usuń