Cień niczym tatuaż

Color Tattoo 24h z Maybelline to cienie w kremie, które mają trzymać się cały dzień, nie rolować się na powiekach i działać jako baza pod inne cienie. Podobny pomysł miało już kilka firm, na myśl o tego typu kosmetykach przychodzą mi do głowy produkty proponowane przez Mac'a czy Bobbi Brown, ale Maybelline ma nad nimi przewagę w kwestii ceny. Tatuaż w kremie kosztuje około 25 złotych, więc 3-4 razy mniej. Trudno jest się nie skusić na takie cacko w tak dobrej cenie, zwłaszcza, gdy dodatkowo jest na promocji :)

W Polsce dostępnych jest dziewięć odcieni, ale nie obraziłabym się, gdyby było ich więcej. Chciałam coś codziennego; mimo że mój wzrok przyciągał boski turkus, zaczekam z nim do lata. W moje łapki wpadł odcień 35 On and on Bronze. Przypomina mi stare, płynne złoto w brązowym tonie, coś pięknego! Kolor jest nasycony, ale można go stopniować w zależności od efektu, który chcemy uzyskać. 

Najważniejsze, czyli trwałość oceniam na 5 z plusem! Produkt naprawdę potrafi trzymać się od rana do wieczora, ale należy pamiętać, żeby nakładać go na suche powieki i nie od razu grubą warstwą. Idealnie sprawdza się też jako baza pod inne cienie, często używam go w tym celu. W razie braku czasu można jedynie nałożyć go na powieki, wytuszować rzęsy i szybki makijaż gotowy :)

Powyżej On and on Bronze w towarzystwie ciemnego brązu w zewnętrznym kąciku i na dolnej powiece, do tego delikatna kreska i wytuszowane rzęsy. Szybkie, proste i przyjemne!

Muszę przyznać, że byłam dość sceptycznie nastawiona do obietnic producenta, a tu taka miła niespodzianka. Jeśli wahacie się, czy kupować, ja, wójt, Wam mówię: kupować ;) Po głowie chodzi mi jesze wyżej wspomniany turkus, coś czuję, że będzie idealny na lato...

peace&love,

Rebellious lady