Najlepiej zacznę od tego, że zagorzałą fanką piłki nożnej nigdy nie byłam, nie jestem i wątpię, żebym kiedykolwiek była, choć gra ta towarzyszy mi od najmłodszych lat. Wychowałam się na osiedlu z samymi chłopakami (nie licząc jednej dziewczynki, która od czasu do czasu odwiedzała zamieszkałych na nim dziadków), tak więc robiłam wszystko to, co oni. Przechodziłam przez płoty, wdrapywałam się na drzewa i robiłam fikołki na trzepaku, ale i grałam z nimi w nogę. Co więcej, miałam zaszczytny podwórkowy przywilej wybierania, gdyż grałam bardzo dobrze.
Późniejsze wspomnienia dotyczące piłki nożnej to oglądanie meczów z moim tatą. Wtedy nie ważne było kto gra i komu kibicujemy, ale sam fakt ich oglądania sprawiał, że chciałam siedzieć koło taty z paczką paluszków i wpatrywać się w telewizor. Choć nie miałam najmniejszego pojęcia o co w tym wszystkim chodzi.
A teraz Euro. Mistrzostwa Europy tu, u nas, w Polsce. Kiedy się o tym dowiedziałam, na początku bardzo się ucieszyłam. Przecież to wspaniała okazja i niezwykły przywilej! A później zaczęło do mnie docierać, jak wiele brakuje nam, aby godnie i bezproblemowo to wszystko przeprowadzić. Obudził się we mnie słynny polski pesymizm. A tu nie zdążymy skończyć dróg, a tu opóźnienia przy budowie stadionu, i tak dalej, i tak dalej...
Na domiar złego doszło milion reklam promujących sponsorów Euro. Jeszcze parę miesięcy przed meczem otwarcia potrafiłam z pamięci wymienić 15 firm sponsorujących... Do tego supermarkety oszalały - kiełbasa kibica, bułka w kształcie piłki, tosty mistrza, ser GOLda, nawet śpioszki dla bobasa z logo mistrzostw... Ale cóż się dziwić, każdy na tym chciał zarobić.
Ten pesymistyczny stan utrzymywał się do wczorajszego wieczoru. Bo kiedy zobaczyłam strefy kibica wypełnione po brzegi radosnymi ludźmi i szalejący stadion w biało-czerwonych barwach, zdałam sobie sprawę, że nie chodzi o niedokończone autostrady czy nawet o wynik meczu. Duch wspólnego kibicowania połączył choć na chwilę tak ogromną ilość ludzi, że sam ten fakt powodował niezwykłą radość.
Nie mogę powiedzieć, że dałam się w to w 100% wkręcić, ale z chęcią oglądałam mecz otwarcia i przeżywałam czerwoną kartkę dla Szczęsnego, piękną obronę Tytonia czy gol Lewandowskiego. Jak dla mnie nie muszą wygrywać Euro, ale jeśli wyją w grupy, będzie to według mnie już ogromna wygrana.
Jestem ciekawa waszych opinii o Euro, piszcie w komentarzach, co o tym wszystkim sądzicie :)
PS Wiem, że to wymysł kobiecej logiki, ale moim zdaniem powinno być rozdzielenie na faule niechcący i faule specjalnie, bo to co wyprawiali niektórzy grecy przyprawiało mnie o zawał serca.
Biało-czerwone buziaki!
peace&love,
Rebellious lady