sobota, 31 sierpnia 2013

Step by step: Futurystyczna pin-up

Od dawna chciałam pobawić się trochę eyelinerem i namalować coś bardziej niecodziennego niż zwykle. Ostatecznie makijaż przypomina mi w jakiś sposób futurystyczną wersję makijażu pin-up, ale nazwijcie go sobie jak chcecie :) Nie wymaga wielu kosmetyków, jedynie dokładności. Dzięki niepomalowanej części powieki makijaż pięknie podkreśla rzęsy. Może nie jest to propozycja na co dzień, ale na jakąś specjalną okazję - czemu nie ;)





Czas na step by step!

1. Najpierw należy dobrze przygotować oko, żeby eyeliner się nie rozmazywał. Ponieważ skończyła mi się baza pod cienie, użyłam korektora, a następnie zabezpieczyłam go sypkim pudrem. Brwi podkreśliłam ciemnym brązem z Inglota 363.





2. Tuż przy linii rzęs maluję cienką linię eyelinerem (użyłam Rimmel Waterproof Gel Eyeliner).





3. Rysuję szkic górnej kreski - ważne, żeby wziąć pod uwagę zagięcie powieki.





4.  Poprawiam szkic.





5. Podkreślam dolną powiekę i idąc w stronę brwi tworzę jaskółkę.





6. Tuszuję rzęsy oraz przyklejam kępki sztucznych w zewnętrznym kąciku. Gotowe!





Mam nadzieję, że choć makijaż jest niecodzienny, to przypadł Wam do gustu :)
Zdałam sobie sprawę, że ostatnio przygotowuję dla Was bardzo mało makijaży, dlatego mam pytanie - czy jest jakiś kolor, którego nie umiecie użyć w makijażu lub chciałybyście zobaczyć na moim oku? Jestem otwarta na Wasze propozycje i na pewno postaram się coś takiego zmalować!





peace&love,
Rebellious lady


poniedziałek, 26 sierpnia 2013

Balsam pod prysznic?

Muszę przyznać, że Nivea wprowadza ostatnio wiele pozytywnych zmian. Jedną z nich jest wprowadzenie na rynek balsamu pod prysznic - gratuluję przede wszystkim pomysłowości, bo nigdzie wcześniej nie spotkałam się z tego typu kosmetykiem. Reklama zaintrygowała mnie do tego stopnia, że nie mogłam się oprzeć chęci spróbowania tego cudaka. I nawet wszelkiego typu komentarze "to sama parafina, która jedynie oblepia ciało" nie zdołały mnie zniechęcić.



Dostępne są dwie wersje: dla zwykłej i suchej skóry, w dwóch wersjach: 250 i 500 ml. Zdecydowałam się na wersję dla suchej skóry, mimo że moja nie jest bardzo wymagająca - po prostu założyłam, że mimo obietnic, produkt, który się zmywa, nie będzie tak nawilżający, jak zwykły balsam. 




Jak tego użyć? Po prostu nałożyć na umytą już, wilgotną skórę i po chwili spłukać. Łatwizna. Produkt bardzo szybki w użyciu, idealnie nadaje się na poranne prysznice, gdy gdzieś się śpieszymy. Można od razu założyć ubrania, bez problemu lepiących się materiałów do ciała. Jednak tak, jak się spodziewałam nawilżenie nie dorównuje temu, które daje zwykły balsam. Jestem więc ciekawa, jak sprawowałby się wariant do skóry normalnej... Kolejnym minusem jest wydajność, a raczej jej brak. Używam go tylko wtedy, gdy nie mam za wiele czasu, a i tak ubywa go w zastraszającym tempie, zwłaszcza biorąc pod uwagę nie najniższą cenę. Za to świetnie nadaje się jako nawilżacz na świeżo wydepilowane nogi i w tych celach staram się go zużyć.




Jeśli chodzi o zapach, to jest jak większość produktów Nivea. Jednak dla tych z Was, które za nim nie przepadają, mam dobrą wiadomość - po spłukaniu właściwie w ogóle go nie czuć. Konsystencją jest podobny do bardzo rzadkiego mleczka do ciała.




I teraz rzecz chyba najbardziej kontrowersyjna, czyli skład. Jak widać, na trzecim miejscu mamy parafinę... Generalnie składniki nie są zbyt przyjazne. Na szczęście nie odczułam żadnych negatywnych skutków używania tego kosmetyku, ale jestem świadoma, że na wiele kobiet mogłoby być zawiedzione. Dlatego zanim zdecydujecie się na zakup, warto przestudiować skład i zastanowić się, czy jesteście uczulone na któryś za składników.


Podsumowując, dochodzę do jednego wniosku - jeśli nie macie nic przeciwko balsamowaniu się standardowymi specyfikami, ten produkt jest Wam zupełnie niepotrzebny. Ja należę do takich osób i raczej ponownie się w niego nie zaopatrzę :)

A jakie są Wasze opinie na temat tego cudaka?

peace&love,
Rebellious lady


sobota, 24 sierpnia 2013

50 faktów o Buntowniczce

Trochę zwlekałam w tym tagiem, mimo że bardzo mi się podoba - uwielbiam czytać ciekawe szczegóły o blogerkach, które obserwuję, bo mam wtedy wrażenie, że znam je osobiście. Zastanawiałam się, czy będzie
Wam się chciało czytać tak długą listę, ale mam nadzieję, że darzycie ten tag taką samą sympatią jak ja :)

nie wiedziałam, jakie zdjęcie dodać do tego posta, więc jestem ja z torebką :D



1. Mój nick początkowo miał brzmieć shesarebel (she-s-a-rebel), ponieważ zainspirowała mnie jedna z moich ulubionych piosenek Green Day'a o takim tytule. Okazało się jednak, że był już zajęty, więc musiałam trochę pokombinować. Było kilka wersji, ostatecznie zdecydowałam się na Rebellious lady. Teraz jak o tym myślę, to cieszę się, że tamten nick nie był dostępny, bo pewnie niewiele osób by go rozszyfrowało.

2. Uwielbiam czekoladę. To już jest uzależnienie. Krąży nawet legenda, że mam dwa żołądki: na normalne jedzenie i na czekoladę właśnie. Zawsze bawi mnie napis przy tabeli kaloryczności - "jedna porcja - 20g"... Dla mnie jedna porcja to tabliczka :D

3. Oprócz tego absolutnie kocham toffi, karmel, krówkę, kajmak i wszystkie podobne do tego smaki.

4. Śpię na brzuchu.

5. Słucham rocka i metalu. Uwielbiam też koncerty, bo nic nie zastąpi atmosfery przy muzyce na żywo. Najlepsze koncerty na jakich byłam to występ Slasha z Mylesem Kennedym oraz Iron Maiden.

6. Skończyłam szkołę muzyczną I stopnia na fortepianie.

7. Mam czarnego kota, który nazywa się Franciszek Baltazar. Co zabawne, zazwyczaj nie używam tych wymyślnych imion, które są formą żartu. Po prostu zwracam się do niego per "kot". Nie odmieniając.

8. Bardzo lubię styl rockowo-militarny i mam wiele takich ubrań.

9. Jakieś pół roku temu odkryłam ASMR i od tego czasu są to moje drugie ulubione filmiki na youtubie zaraz obok wszystkich beauty guru.

10. Kocham czytać - nie tylko książki, ale też poezję. Uwielbiam serię Harrego Pottera, Mistrza i Małgorzatę, a moimi ulubionymi poetami są Zbigniew Herbert oraz Maria Pawlikowska-Jasnorzewska. Poza tym mam wielki sentyment do fantasy.

11. Lubię też oglądać filmy i chodzić do kina, jednak bardzo denerwuje mnie sytuacja spotykana często w multipleksach, gdzie nie wszyscy umieją zachować się odpowiednio. Nie przeszkadza mi, gdy ktoś głośno się śmieje lub czasem komentuje, ale odbieranie telefonu czy rzucanie popcornem to już przesada. Wydaje mi się, że najlepszym filmem, jaki widziałam, była Incepcja, ale pierwsze miejsce na mojej prywatnej liście ulubionych filmów nie jest pewne. To znaczy mam grupkę ukochanych filmów i trudno mi się zdecydować, który jest numerem jeden. Dziś obejrzałam The Perks of Being a Wallflower i jestem pod wielkim wrażeniem - film z marszu znalazł się we wcześniej wspomnianej grupce.

12. Jestem typem człowieka, który bardzo lubi przebywać z interesującymi ludźmi, więc uwielbiam wszelkiego rodzaju imprezy, spotkania i wypady. Wiem też, że gdy planujemy coś z przyjaciółmi, to na pewno nie będziemy się nudzić!

13. Nie wierzę w pechowość trzynastki.

14. Trzy cechy charakteru, które najbardziej cenię to inteligencja, poczucie humoru i szczerość.

15. Chciałabym mieć tatuaż i jestem pewna, że kiedyś go sobie zrobię.

16. Lubię biegać, choć kiedyś była to jedna z najbardziej znienawidzonych przeze mnie rzeczy. Zawsze mówiłam "ja nie biegam". A tu taka niespodzianka.

17. Wierzę, że jeśli ktoś bardzo chce spełnić swoje marzenia i da z siebie wszystko, to bez wątpienia uda mu się osiągnąć cel.

18. Lubię gry komputerowe. Kiedyś namiętnie oglądałam let's play'ie Rocka i Roja (serdeczna tarcza dla wtajemniczonych), teraz trochę od tego odeszłam ze względu na brak czasu. Chociaż przyznaję, szybciej zabiło mi serce, gdy zobaczyłam zapowiedź Wiedźmina 3...

19. Codziennie słucham muzyki. Jestem uzależniona od Spotify i muzyki na moim telefonie...

20. Na co dzień używam drugiego imienia i mam zamiar kiedyś zamienić miejscami pierwsze i drugie imię.

21. Absolutnie uwielbiam seriale... To straszne uciążliwe, bo gdy zacznę nową serię, to wciąga mnie jak wir... Bo przecież obejrzę jeszcze tylko jeden odcinek. I jeszcze jeden. Ewentualnie dwa sezony :D Mam za sobą już Friends, Pretty Little Liars, Big Bang Theory, One Tree Hill i Misfits.

22. Czasem dla odmóżdżenia oglądam Ekipę z New Jersey albo Snooki & JWOW i śmieję się z ludzkiej głupoty. Tak po prostu.

23. Codziennie rano przy śniadaniu sprawdzam Instagrama i Twittera.

24. Niesamowicie smakuje mi kawa i mogłabym pić ją na okrągło.

25. Bardzo chciałabym zmienić layout bloga, ale niestety chyba moje umiejętności nie są wystarczające, żeby osiągnąć efekt, jaki mam w głowie...

26. Chciałabym mieć tableta.

27. Jestem fanką modelek z Victoria's Secret, bo nie są wychudzone i mają piękne uśmiechy, gdy wychodzą na wybieg, co jest raczej rzadkością w świecie mody.

28. Kocham podróżować i w przyszłości chciałabym mieć wystarczająco pieniędzy, by móc odwiedzić wszystkie wymarzone miejsca.

29. Nie mogłabym już żyć bez mojego iPhona. Jest tak użyteczny, że planuję przez niego większość rzeczy, kontaktuję się ze wszystkimi i właściwie to robię nim prawie wszystko. Wiem, że kolejnym telefonem, który zakupię, będzie również ten od Apple, tylko że nowy model. 

30. Przez większość czasu mam pomalowane paznokcie - bardzo rzadko się zdarza, żebym wyszła z domu bez lakieru na paznokciach. 

31. Lubię jeździć pociągami i komunikacją miejską.

32. Nie jem innego mięsa niż kurczak i ryba.

33. Tańczyłam taniec towarzyski przez 9 lat. Chciałabym wrócić do zajęć, może niekoniecznie tego gatunku tańca, ale ta myśl pojawia się w mojej głowie coraz częściej.

34. Nigdy nie farbowałam włosów. Ale jeśli miałabym to zrobić, to pewnie byłby to jasny blond.

35. Jestem nocnym markiem. Nie lubię wstawać i pracować od rana, wolę wyspać się do południa i wtedy mogę siedzieć do późnej nocy.

36. Przez prawie cały rok jestem biała jak ściana, jedynie w wakacje łapię trochę słońca, po czym wszystko szybko wraca do stanu pierwotnego. W tym roku jest trochę inaczej, bo często jeździłam na plażę, więc jestem trochę ciemniejsza niż zazwyczaj.

37. Gdy przygotowuję makijaż na bloga, zazwyczaj maluję tylko jedno oko, bo tylko jedno fotografuję :)

38. Są ludzie, których inspiruje przyroda, sztuka, żywioły, przedmioty... Mnie inspirują inni ludzie.

39. Nie lubię, gdy ktoś dużo narzeka, bo lubię dostrzegać pozytywne strony życia.

40. Mam starszą siostrę, która jest dla mnie bardzo ważna i nie potrafiłabym bez niej żyć.

41. Lubię latać samolotami i jeśli jest taka możliwość, to właśnie w taki sposób podróżuję w wakacje.

42. Uwielbiam chodzić do restauracji, próbować nowych potraw i odkrywać nieznane mi wcześniej smaki.

43. Niesamowitą przyjemność sprawia mi dawanie i dostawanie prezentów. Kocham niespodzianki.

44. Aktualnie używam perfum CK One Shock i jestem w nich absolutnie zakochana.

45. Bardzo lubię nosić sukienki, ale mam ich niewiele w mojej szafie, dlatego planuję uzupełnić braki w tym temacie na najbliższych zakupach :)

46. Wynajdowanie nowych, użytecznych aplikacji sprawia mi frajdę, dlatego często grzebię w App Store w poszukiwaniu czegoś interesującego.

47. Nie lubię robić zakupów przez internet. Boję się, że przelew nie dojdzie, że produkt będzie inny, że paczka po drodze się zgubi lub zniszczy... Poza tym zazwyczaj muszę chodzić z awizo po paczkę na pocztę, bo listonoszowi nie chce się jej wnosić na czwarte piętro. Ale tak poza tym, to bardzo lubię dostawać paczki :D

48. Kocham przebierane imprezy, Halloween i wszelkie inne okazje, żeby wyglądać zupełnie niecodziennie :)

49. Nie mam pojęcia, dlaczego dzieci nie lubią szpinaku. Szpinak jest super.

50. Czytam wszystkie komentarze i maile oraz staram się na wszystkie odpowiadać. Codziennie sprawdzam liczbę obserwatorów i zawsze się cieszę, gdy przybędzie chociaż jeden. To dla Was tworzę bloga, więc czujcie się jak u siebie! :)


peace&love,
Rebellious lady

piątek, 23 sierpnia 2013

Zakupy + prezenty

Dziś post z moimi ostatnimi zakupami - dodaję, żebyście wiedziały, co w najbliższym czasie będę testować :) Na koniec mały bonus, czyli prezenty, które dostałam od mojej siostry z Rosji.





Rzęsy i pędzelek do cieniowania kupiłam w Naturze, obydwie rzeczy są nieznanej mi wcześniej firmy AnnCo. Zależało mi na kupieniu tanich kępek, żebym mogła wykorzystać je w makijażach na bloga i na specjalne okazje. Pędzelek wydał mi się całkiem przyjazny jak na tak niską cenę (mniej niż 10 zł), a że cierpię na brak pędzli, długo się nad nim nie zastanawiałam. Jak na razie sprawuje się zaskakująco dobrze, rzęs jeszcze nie testowałam, ponieważ nie mam kleju. I tu pojawia się pytanie do Was - czy oprócz kleju Duo znacie inny, może tańszy? 





Kolejnym zakupem była kredka do ust od Astor. Bardzo podoba mi się połączenie szminki z balsamem, w dodatku zamknięte w wygodnej, wykręcanej kredce. Jedyne, co stało mi na drodze do jej kupna to odcień, ponieważ nie mogłam się zdecydować, który wybrać :) Wybór padł na 011 Feeling Feline, czyli najbardziej różowy ze wszystkich dostępnych. 






Ostatnim zakupem była pianka w spray'u od got2be. Bardzo lubię tą markę, kojarzy mi się rockowo i profesjonalnie ;) Wybrałam ten produkt, bo ostatnio staram się myć włosy rano, przez co muszę je suszyć suszarką, a to sprawia, że moje naturalnie kręcone włosy się puszą. Czy ten produkt to powstrzyma? Zobaczymy.





Czas na prezenty - małe, ale cieszą :) Zestaw do paznokci z pęsetą w matrioszki oraz guma o smaku szarlotki i sernika na zimno. Nawet w Rosji takie mają, u nas pewnie będą za pięć lat ;)





Przyznam się Wam, że mam mnóstwo nowych postów w głowie, ale ostatnio nie wyrabiam się, żeby je urzeczywistnić... Zobaczę, co da się zrobić!


peace&love,
Rebellious lady

czwartek, 15 sierpnia 2013

Biel idealna

Znalazłam świetny biały lakier, który nadaje się do wzorków i jako baza do ich tworzenia. Moim zdaniem ładnie też prezentuje się solo, ale wiem, że nie wszystkim się spodoba w tej wersji. Ja natomiast uważam, że wygląda ciekawie zarówno przy opalonej, jak i bladej skórze. Paese 102 bardzo pozytywnie mnie zaskoczył i używam go z przyjemnością :)





1. Dostępność - 1 (mniejsze, niesieciowe drogerie - mimo tego raczej nie ma problemów z ich kupieniem)
2. Cena - 1 (około 10-15 złotych w zależności od drogerii)
3. Kolor - 1 (idealna biel; ani ciepła, ani zimna)
4. Aplikacja - 1 (niezła, jak na biały lakier)
5. Pędzelek - 1 (najzwyczajniejszy na świecie, malowanie takimi chyba dla nikogo nie stanowi problemu)
6. Krycie - 1 (jedna grubsza warstwa albo dwie cieńsze)
7. Wysychanie - 1 (w normie)
8. Współpraca z innymi preparatami - 1 (w normie)
9. Trwałość - 1 (cztery dni)
10. Zmywanie - 1 (bardzo łatwe)

Moja ocena: 10/10


Dodatkowym plusem tego lakieru (jak chyba wszystkich Paese) jest to, że nakrętka zakręca się idealnie z buteleczką, tzn. rogi są prosto tak jak na zdjęciu. Wiem, że to drobiazg, ale nie lubię, jak takie szczegóły zaburzają moją karmę ;)

Pewnie już niedługo pochwalę się Wam jakimiś wzorkami, które powstaną za pomocą lub na tym lakierze!



peace&love,
Rebellious lady


wtorek, 13 sierpnia 2013

Korektor do zadań specjalnych

Będąc w Anglii miałam w planach zaopatrzyć się w korektor Collection (niegdyś Collectoin 2000; pojęcia nie mam, skąd ta zmiana), ale po pomacaniu testera tego cudaka, nie chciałam już nic innego. Kojarzę, że Urban pokazywała go na swoim blogu, więc zapewne jest również dostępny w USA, ale niestety w Polsce chyba się go nie doczekamy. Mowa o korektorze Instant Anti-Age The Eraser Eye od Maybelline.






Korektor ma nietypowe opakowanie, ponieważ nakłada się go gąbeczką-aplikatorem. Może nie jest to najhigieniczniejsze rozwiązanie, jeśli używamy go na całą twarz, ale w teorii jest on do zakrywania cieni pod oczami, gdzie taki aplikator wydaje się być bardzo wygodny. Dostępne są tylko dwa odcienie, mój jest w wersji light i teraz, kiedy się opaliłam, jest trochę za jasny. Myślę jednak, że większości z Was właśnie ten odcień pasowałby idealnie :)






Jak widać na zdjęciach, korektor działa dosłownie jak Photoshop. Zakrywa wszystko, idealnie stapia się ze skórą i dobrze nałożony jest właściwie niezauważalny. Świetnie nadaje się też do zakrywania zaczerwienień w okolicach nosa. Czasem nie nakładam podkładu, jedynie korektor i w zupełności mi to wystarcza. Więc jeśli będziecie miały okazję go kupić, to szczerze polecam - to najlepszy, jaki kiedykolwiek używałam! :)


Może znacie podobne korektory, które są dostępne w Polsce? Albo znacie drogerie internetowe, gdzie można go kupić?


peace&love,
Rebellious lady

wtorek, 6 sierpnia 2013

Run, Rebellious, run!

Dziś mały off top, bo będzie o bieganiu. Od razu chcę zaznaczyć, że nie zajmuję się typ profesjonalnie - robię to tylko i wyłącznie dla siebie, a że trwa to już ponad cztery miesiące, chciałam podzielić się z Wami moimi spostrzeżeniami. Mam nadzieję, że będą pomocne, zwłaszcza dla początkujących. 
Na wstępie napiszę tylko, że kiedyś na myśl o bieganiu robiło mi się niedobrze, a co dopiero bieganiu z własnej woli... Nigdy nie mów nigdy! :)


źródło: weheatit.com

Co daje bieganie? Wbrew pozorom nie tylko lepszą sylwetkę, choć pewnie dla większości to już wystarczający powód, by zacząć biegać :P Stajemy się zdrowsi, bo pozbywamy się toksyn i silniejsi, bo wzmacniamy mięśnie. Ale bieganie wpływa też na psychikę - z ręką na sercu mogę napisać, że jestem pewniejsza siebie i bardziej dumna z mojego ciała (co nie zawsze idzie w parze z wyglądem). Poza tym to naprawdę świetne uczucie, że pokonało się swoje słabości, że przebiegło się te kilka kilometrów mimo zmęczenia. Jeszcze lepsze uczucie jest wtedy, gdy możecie komuś powiedzieć: "hej, wczoraj przebiegłem 3/5/10 km!". Najlepiej komuś, kto w Was nie wierzył ;)


Jak zacząć? Jak najszybciej. Prawda jest taka, że zaczynanie od jutra nigdy nie skutkuje. Jeśli masz wszystko, czego potrzebujesz do biegu, zacznij od razu. Wiem, że wiele dziewczyn jest nastawione na to, że będą mknęły niczym gazele po parkach, wyglądając przy tym jak młode boginie. Cóż, niestety nie. Pierwszy bieg jest jednym z najgorszych. Niestety, będzie strasznie. Ale nie bójcie się, lepiej wiedzieć to od razu niż być zawiedzionym brakiem kondycji. Jeśli wcześniej ćwiczyłyście mięśnie brzucha i nóg, to łatwiej będzie Wam zacząć. Tak czy inaczej, warto zacząć powoli i poznać swoje możliwości. Jeśli złapie Was kolka czy inny ból, polecam przejść kawałek szybkim marszem i wrócić do biegu za kilkanaście sekund. Forma przyjdzie z czasem, nie warto się poddawać!


Jak się ubrać? Przede wszystkim trzeba mieć dobre buty do biegania. To nie opcja, to mus! Bieganie w złych butach (np. trampkach) naraża stawy na kontuzje, a tego nie chce przecież żadna z nas. Z drugiej strony nie zachęcam od razu do kupowania niesamowicie drogich butów, bo może się okazać, że to nie jest sport dla Was. Ja po kilkunastu kilometrach doszłam do wniosku, że na pewno będę dalej biegać, więc zdecydowałam się na buty z Nike. Jestem bardzo zadowolona, to najwygodniejsza para ze wszystkich butów, jakie miałam w życiu! Zdecydowanie polecam.




Przejdźmy trochę wyżej - spodnie. Moim zdaniem najwygodniejsze są cienkie legginsy (pewnie takie specjalnie do biegania to już niebo :P), ale czasami jest na nie po prostu za gorąco. Wtedy zakładam krótkie spodenki, które niestety nie są już tak wygodne, bo mają tendencję to podjeżdżania...




I najwyżej - czyli stanik do biegania. Teraz nie wyobrażam sobie biegać bez niego, jest bardzo komfortowy. Na zdjęciu stanik (lub top, jak kto woli) z H&M. Jest całkiem ok, ale ostatnio kupiłam nowy z Nike i jest o wiele lepszy, a był tylko 10 złotych droższy. Oczywiście noszę na niego koszulkę, zdjęłam ją tylko do zdjęć :P





Jak liczyć kilometry? Z mojej strony polecam aplikację RunKeeper, która nie dość, że liczy kilometry, to zaznacza trasy, a na stronie internetowej tworzy wykresy i liczy spalone kalorie. Bardzo przydatna aplikacja! Jeśli macie utworzone konto lub dopiero je założycie, podajcie mi proszę w komentarzach Wasze nicki, żebym mogła dodać Was do znajomych - nic tak nie motywuje, jak wspólne pokonywanie kilometrów :)




Na koniec dodam tylko, że zawsze biegam przy muzyce i robię to zazwyczaj wieczorami. Mam też bieżnię, ale preferuję bieg na świeżym powietrzu. Wiążą się z tym różne reakcje ludzi, którzy przechodzą obok lub przejeżdżają samochodami. Na szczęście większość z nich jest jak najbardziej pozytywna. Poza tym cieszę się, że spotykam coraz więcej biegaczy. Uważajcie, bo bieganie uzależnia i jest zaraźliwe!

Mam szczerą nadzieję, że zachęciłam Was do ruchu i niedługo wszystkie będziemy wymieniać się osiągnięciami. Moje to przebiec 100 km do końca tego miesiąca - 22% już za mną, trzymajcie kciuki!

peace&love,
Rebellious lady


poniedziałek, 5 sierpnia 2013

Fuzzy Coat

Gdy zobaczyłam zdjęcia tego lakieru na paznokciach, zwariowałam. Lakiery mające przypominać piórka (?) to kolejny wynalazek po pękaczach i piaskach. Efekt podobny całkiem do niczego ;) Nadaje paznokciom niebanalny wygląd, jest przyjemny w użytkowaniu i w noszeniu. Właśnie taki jest Fuzzy Coat od Sally Hansen (mój odcień to 500 Fuzz-Sea).





Z jakiegoś powodu byłam pewna, że te lakiery nie są dostępne w Polsce, więc szukałam ich w Anglii. Jakie było moje zdziwienie, gdy zobaczyłam je w Naturze... Był dostępny tylko jeden egzemplarz z każdego odcienia, ale dla mnie wybór było oczywisty. Cudowne połączenie kolorów mówi samo za siebie!




Trudno tu mówić o trwałości, bo jeśli użyjemy go jako dodatek na wierzch lakieru, to będzie się trzymał na lakierze bazowym. Natomiast w takim stanie, jak na zdjęciu (2 warstwy) wytrzymał 3 dni - to dużo, jeśli weźmiemy pod uwagę, że przeżył mycie włosów i kąpiel w morzu.
Lakier raczej sam z siebie się nie haczy, chyba że odejdzie spory kawałek, wtedy końcówki farfocli są trochę postrzępione. Poza tym nie sprawił mi żadnych problemów.

Lakiery "fuzzy" to już kolejny wymyślny sposób zdobienia paznokci - jestem bardzo ciekawa, co o nim myślicie. Ja jestem zachwycona! :)


peace&love,
Rebellious lady


niedziela, 4 sierpnia 2013

Miesiąc w zdjęciach - lipiec 2013

W tym miesiącu zebrało się dużo zdjęć, bo jak część z Was wie - byłam w Londynie! Było naprawdę cudownie, atmosfera miasta i architektura skradła moje serce. Do tego to poczucie humoru i uprzejmość Brytyjczyków są niesamowite! Jeśli będę miała okazję polecieć tam jeszcze raz, zrobię to bez zastanowienia :) 






Największe zalety lata? Słońce i owoce! W tym miesiącu wykorzystywałam każdą okazję do tego, by zajadać się owocami - pysznie i zdrowo :)
Kolejne zdjęcia to fotorelacja z koncertu Iron Maiden z Gdańsku. Zespół zaprezentował niesamowite show, bo oprócz genialnej muzyki było również zmienianie strojów, wystroju sceny i ogień! Coś niezwykłego. Postanowiłam z tej okazji kupić koszulkę z trasy, lubię tego typu pamiątki, a do tego mam nowy ciuch :D Poza tym moja siostra podarowała mi nagranie koncertu z 1988 - oglądając je, ma się wrażenie, że przeniosło się w czasie...
Na samym dole dowody leniuchowania: Franek śpiący przez większą część dnia z powodu temperatur i ja, leżąca z powodu niechęci ruszenia się gdziekolwiek w 30 stopniach Celsjusza :D




A tu już zdjęcia z Londynu: najpierw widok z lotu ptaka, czyli właściwie same chmury, potem widok z double decker'a, na koniec widok na Big Ben'a i Tower Bridge. Oczywiście była degustacja niedostępnej w Polsce Coca Coli Cherry oraz owocków z lodówki (nic innego nie chciało się jeść, było po prostu za gorąco).






Nowa część Londynu wygląda jak kadry filmów nagrywanych z Nowym Jorku... Nie chciałam stamtąd odchodzić! Ale gdy skryłam się do cienia, pozwoliłam sobie na Tripple Caramel ze Starbucks'a (gratka dla miłośników karmelu w każdej postaci, czyt. mua). Ostatniego dnia jadłam też przepyszne sushi - jeśli się wybieracie, polecam Wam sieć restauracji Wasabi :)
W Polsce przyszedł czas na leżing, plażing, smażing! Nie ma co narzekać na polskie morze, jest naprawdę sympatycznie. A na koniec samojebka i ostatnia wyprawa do kina na Iluzję.


A jak Wam minął ten miesiąc?

peace&love,
Rebellious lady