sobota, 30 listopada 2013

Miesiąc w zdjęciach - listopad 2013

Listopad upłynął mi pod znakiem ciągłej pracy, ale pocieszam się myślą, że coraz bliżej święta... Udało mi się jednak wyrwać dwa razy do kina, bo takich premier nie można przegapić! Było też co świętować, także równowaga w naturze została zachowana :)





Najpierw było pierwsze świętowanie, czyli urodziny współlokatorki - naprawdę zabawne było zamawianie pizzy tak, żeby nie zauważyła, co kombinujemy :) Potem drugie święto, czyli 11 listopada. Co prawda nie byłam wtedy w Poznaniu, ale Lidl poratował swoimi rogalami świętomarcińskimi, które były naprawdę przepyszne! Na koniec trzecie święto, czyli... moje imieniny. Od siostry dostałam z tej okazji "Chłopców" Jakuba Ćwieka, będzie co czytać!

W międzyczasie było weekendowe odpoczywanie od pracy i od soczewek, czekanie na pociąg w deszczu z najgorszą kawą ever (nawet jeśli się Wam bardzo śpieszy, nigdy w życiu nie kupujcie kawy w Małpce...), a także wieczorny spacer po Szczecinie, udokumentowany zdjęciem Bramy Portowej.

W kinie byłam na dwóch premierach. Thor 2: Mroczny Świat był znacznie lepszy od pierwszej części, choć i ta była niesamowita. Zdecydowanie polecam fankom i fanom Marvela. Za to W pierścieniu ognia zachwycił mnie i nie pozwolił o sobie zapomnieć. Absolutnie każdy powinien obejrzeć ten film - jeśli podobały Wam się Igrzyska Śmierci, to ten zwali Was z nóg. 

A w bonusie załapał się dwa razy Franciszek, raz w wersji "kot nostalgiczny", a raz w wersji "kot nietoperz" ;)


A jak Wam minął ten miesiąc? Czekacie już na śnieg i święta?


peace&love,
Rebellious lady

piątek, 22 listopada 2013

Raw beauty

Kiedy Agata, która ma nosa zapoczątkowała posty raw beauty, czyli w wolnym tłumaczeniu czyste, surowe piękno, byłam zachwycona. Tak wiele dziewczyn ma opory przed wyjściem gdziekolwiek bez make up'u i nie wyobraża sobie iść do ludzi bez miliona kosmetyków na twarzy... Przyznam się, że sama przez jakiś czas byłam w tej pułapce, złapana przez obietnicę nieskazitelnego wyglądu i upiększenia. Na szczęście w porę się obudziłam i dałam sobie z tym spokój. Przecież kosmetyki mają podkreślać nasze piękno, a nie je maskować, a najlepszym sposobem na życie w zgodzie z samą sobą jest zaakceptowanie swoich niedoskonałości i skupienie się na naszych najlepszych cechach. Każda z nas ma kompleksy, to normalne, ale nie dajmy się zwariować! Większości rzeczy, które potrafią doprowadzić nas do szału, otaczający nas ludzie czasem nawet nie zauważają... Zastanówcie się - czy przeszkadza Wam, że Wasza przyjaciółka ma pryszcza/zmarszczkę/górną wargę mniejszą niż dolną? To tak naprawdę nie ma znaczenia.





Tak wyglądam po przebudzeniu - rozczochrana, z sińcami pod oczami, policzkiem pełnym czerwonych kropek i cerą daleką od idealnej. Uśmiechnięta.

Jeśli jesteście tego samego zdania, co ja, koniecznie dodajcie swoją wersję raw beauty na bloga/instagrama/tweetera i pokażcie światu, że kosmetyki to tylko dodatek do naszej urody, bo wszystkie jesteśmy piękne!


peace&love,
Rebellious lady


czwartek, 21 listopada 2013

Ultra czerń od Bourjois

Co prawda mam swoich ulubieńców wśród tuszy do rzęs, ale często staram się testować coś nowego. Kto wie, może trafię na coś jeszcze lepszego? Tym razem skusiłam się na propozycję od Bourjois, czyli Volume Glamour Ultra Black.




Na początek wielki plus za opakowanie - wygląda porządnie i elegancko, jest dość ciężkie w dłoni, nie wieje tandetą, co niestety przy maskarach zdarza się często. Tusz sam się nie odkręca, a napisy wydają się być trwałe. Ale oczywiście ważniejsza jest zawartość, czyli 12 ml produktu, który od otwarcia jest ważny 6 miesięcy.





Jak widać, szczoteczka jest z klasycznego, nie silikonowego włosia. Włoski są gęste i tworzą spiralkę, więc żadna rzęsa nie powinna się przed nią schować. Co prawda jestem zwolenniczką szczoteczek z silikonu, ale ta też daje radę i nie mam jej nic do zarzucenia. Sam tusz też jest niczego sobie, ładnie wydłuża i pogrubia rzęsy - może bez dramatycznych efektów sztucznych rzęs, ale prezentuje się naprawdę ładnie. Efekt można stopniować, dokładając warstwy, u mnie na zdjęciu dwie. 
Jestem też zadowolona z jego trwałości, bo trzyma się około 10 godzin. Oczywiście po drodze rzęsy trochę "oklapną", ale pod oczami nie znajdziemy obsypanych czarnych kropek.
Tusz spełnia moje wymagania i bardzo go polubiłam. Jeśli zobaczycie go na promocji, warto się skusić, bo regularna cena jest moim zdaniem trochę nieadekwatna, co właściwie tyczy się wszystkich kosmetyków tej marki.





W komentarzach piszcie, jakie tusze są Waszymi ulubieńcami - może znajdę kolejny produkt do przetestowania :)


peace&love,
Rebellious lady

poniedziałek, 18 listopada 2013

A miało być panterkowo...

Coś, co początkowo miało być panterką, czyli kolejny dowód na to, że mistrzem w zdobieniu paznokci nie jestem i długo nie będę. Jednak najważniejsze jest to, że po pierwsze prezentuje się całkiem estetycznie (moja mama stwierdziła, że przypomina jej to kwiatki), a po drugie pierwsze podejście mam za sobą i wierzę, że będzie tylko lepiej ;)




Lakiery, których użyłam to Color Club Pardon My French (różowy), drugi lakier również jest z Color Club'u, ale nie mogę znaleźć na nim nazwy...
Zapewne zauważycie, że niektóre paznokcie mają inny kształt, ale to dla tego, że staram się wszystkie ukształtować w tak zwanego "migdałka", zobaczymy, co z tego wyjdzie. Na razie zauważyłam, że znacznie mniej się łamią :)





Mam nadzieję, że za jakiś czas dodam zdjęcia panterkowych paznokci, z których będę zadowolona i przede wszystkim będą przypominały panterę :)


peace&love,
Rebellious lady

niedziela, 17 listopada 2013

Jesienne denko

Przyszedł czas na jesienne zużycia, a zebrało się tego dość sporo. Większość to pielęgnacja, trochę miniaturek, ale znalazł się też jeden rodzynek z kolorówki :) 




Zacznę od produktów pod prysznic - żele z Nivei uwielbiam za zapachy i aksamitną formułę, kupuję je właściwie cały czas. Najbardziej opłaca się kupować w dużych, półlitrowych butelkach. Poza tym jest bardzo wydajny, więc ma same plusy :) Natomiast moje zdanie na temat balsamu pod prysznic nie zmieniło się od czasu recenzji - pomysł świetny, ale chyba nie do końca dla mnie. Nie kupię go ponownie.
Kolejna jest odżywka Garnier Fructis Fruity Passion, którą używałam razem z szamponem z tej samej serii. Jest dobra, ładnie pachnie i spełnia swoje zadanie. Pewnie kiedyś jeszcze wyląduje w mojej kosmetyczce.
Zużyłam też miniaturki szamponu i odżywki z Balei, które dostałam od Agi (82Inez). Za wiele o nich nie napiszę, bo starczyły mi na 2 razy (takie minusy posiadania długich włosów), ale były bardzo przyjemne w użytkowaniu i jeśli będę miała okazję, na pewno zainteresuję się nimi podczas zagranicznych zakupów.




Kolejny jest suchy szampon z Batiste o zapachy wiśni - najlepszy suchy szampon jakiego używałam! Z tego co wiem, teraz jest dostępny już stacjonarnie w Hebe, więc na pewno zaopatrzę się w niego ponownie :)
Miniaturka dezodorantu Nivea do białych i czarnych ubrań świetnie nadała się do torebki, poza tym naprawdę nie robi plam, co bardzo sobie cenię, bo bardzo często noszę czerń.
Perfumy Beyonce zużyłam już trochę temu, ale dopiero teraz załapały się do denka. Naprawdę ciekawy, ciepły zapach w cenie zdecydowanie niższej niż perfumy od projektantów, więc jeśli szukacie kobiecego zapachu w dobrej cenie, to polecam.




Po raz kolejny dotknęłam dna mojego KWC wśród podkładów, czyli Pharmaceris F w odcieniu 01 Ivory. W okresie letnim próbuję różnych lekkich podkładów lub nie używam ich wcale, ale na jesień i zimę ten kosmetyk jest moim must have. Jest to również jedyny podkład, który odpowiada mojej cerze, gdy jestem biała jak kartka.
Kolejnym ulubieńcem jest dwufazowy płyn do demakijażu od Nivei. Zużyłam już z 15 butelek i nie zmienię go na nic innego, bo tylko on zmywa demakijaż szybko i skutecznie, nie podrażniając przy tym moich oczu.
Ostatni został olejek Alterry o zapachu limonki i oliwek. Kupiłam go dawno temu z myślą o olejowaniu włosów, ale szybko przekonałam się, że to nie dla mnie i ostatecznie po prostu używałam go po kąpieli.





A jak Wam idzie zużywanie? Czy miałyście coś z tych kosmetyków?


peace&love,
Rebellious lady


poniedziałek, 11 listopada 2013

Idealne dopasowanie

Ostatnio w Superpharmie była świetna promocja - 40% zniżki na całą kolorówkę. Skorzystałam z okazji i uzupełniłam braki w kosmetyczce. Prawie skończyłam podkład Healthy Mix od Bourjois, więc postanowiłam spróbować Match Perfection z Rimmela. Mój odcień to 010 light porcelain, najjaśniejszy z dostępnych.




Podkład zamknięty jest w szklanej, poręcznej buteleczce z pompką, która zawiera 30 ml produktu. Jest ważny 18 miesięcy od otwarcia, ma w sobie SPF 18 - dla mnie przydatna informacja, bo nie używam dodatkowych filtrów.
Przyznam, że jestem bardzo pozytywnie zaskoczona - podkład na prawdę bardzo dobrze dopasowuje się do skóry, lekko ją nawilżając. Krycie ma słabe w kierunku średniego, ale wygląda naturalnie i nie odcina się. Jest dość lejący się, ale nie przeszkadza to w aplikacji. Ma ładny zapach, przypomina mi arbuzy albo świeże ogórki :)
Trzyma się dość dobrze jak na tak lekki podkład, bo około 7 godzin. Znika równomiernie, nie tworzy plam. Nie zauważyłam, żeby jakoś wpłynął na stan mojej cery, ale jest przyjemny w użytkowaniu i naprawdę go polubiłam.




Jestem pewna, że przypadnie do gustu wszystkim z Was, które lubią lekkie podkłady typu Healhy Mix, bo wsadziłabym je do jednej kategorii. Przyjemne w użytkowaniu, o ładnym zapachu i dobrze dopasowujące się do cery, z delikatnym kryciem. Na pewno kupię go ponownie, ale warto poczekać na promocję :)


peace&love,
Rebellious lady

niedziela, 10 listopada 2013

Miesiąc w zdjęciach - październik 2013

Jak co miesiąc przyszedł czas na podsumowanie w zdjęciach. Muszę przyznać, że październik był naprawdę udany, choć pełen pracy. Co robiłam? Zobaczcie!




Szczecin najpiękniejszy jest nocą, a upiększają go świecące kostki. Mam słabość do świateł i luminescencji, a kostki to moim zdaniem świetny pomysł na oświetlenie deptaku :)
Przypomniałam sobie o Jelly Beans, które poza świetnymi smakami przekonują mnie swoim wyglądem - przypominają mi smocze jaja i kojarzą mi się ze świetną serią książek Dziedzictwo (te od Eragona).
Na poprawę humoru wybrałyśmy się ze współlokatorką na ciacho do Coffee Heaven, caramel brownie polecam wszystkim fankom toffie!
Wypróbowałam też kawior na paznokcie, o czym możecie przeczytać TU - wygląda cudownie, a kosztuje niewiele. Zrecenzowałam dla Was też liner w słoiczku, do przeczytania TUTAJ :)





Zazwyczaj nie kupuję kawy w Starbucksie, ale musiałam skusić się Pumpkin Spice Latte - jest cudowna, szkoda, że jest dostępna tylko z okresie jesiennym. Potem była też gorąca czekolada z ciachem z Columbusa w Meeting Poincie, świetna miejscówka w Szczecinie!
Tradycyjnie musiał pojawić się Franciszek, król kanapy :)
W tym miesiącu odkryłam płytę AM Arctic Monkeys i dawno nic tak bardzo nie przypadło mi do gustu. Wszystkie piosenki są świetna i krążek ma bardzo charakterystyczną atmosferę, jestem zachwycona!
Na koniec bawiłam się w przebieranie, w tym roku byłam nazi zombie z dziurą po kuli. Robienie takiego makijażu to kupa śmiechu, chyba będę robić to częściej :P


A jak Wam minął ten miesiąc? 

peace&love,
Rebellious lady


piątek, 1 listopada 2013

This is Halloween, this is Halloween...

Z przykrością musiałam się pogodzić z brakiem czasu przed Halloween, bo miałam mnóstwo pomysłów na propozycje makijażu i paznokci na ten dzień, jednak czas nie dał za wygraną i musiałam odpuścić moje plany. Jednakże na samo Halloween oczywiście musiałam się przebrać, nie byłabym sobą, gdybym nie wykorzystała takiej okazji!

Strój był robiony na kompletnym spontanie, wybór padł na nazi zombie. Wykorzystałam poradnik Ewy aka Red Lipstick Monster, która zainspirowała mnie swoim sposobem na dziurę po tzw. headshocie :) Krew zrobiłam z przepisu z żelatyną i gliceryną, reszta to najzwyklejsze kosmetyki, których używam na co dzień, no może z wyjątkiem białego korektora, który kupiłam z myślą o takich makijażach.






Osobiście nie mam nic przeciwko przebieraniu się na Halloween, ale uważam, że należy pamiętać o dzisiejszym święcie, które jest zdecydowanie ważniejsze :)

A jak Wy przebrałyście się w Halloween? Jestem bardzo ciekawa!


peace&love,
Rebellious lady


WYNIKI jesiennego rozdania!

Ledwo się obejrzałam, a tu już listopad... Przepraszam, że wyniki ogłaszam tak późno, ale dopiero dziś od czasu ostatniego posta miałam czas usiąść i odpocząć. Niesamowite uczucie, polecam ;)
Przypominam, że nagrodą jest 5 wosków firmy Yankee Candle. A teraz najważniejsze, czyli kto został zwycięzcą? Maszyna losująca jest pusta, następuje zwolnienie blokady...





Wygrywa kleopatre! Dla przypomnienia komentarz zwyciężczyni:




Mail został wysłany, proszę o pilny kontakt w sprawie wysyłki nagrody :)



peace&love,
Rebellious lady