Wpadłam dzisiaj na szybkie zakupy do Natury - miałam wziąć dosłownie kilka rzeczy: odżywkę do włosów, balsam i płyn do demakijażu. Ale zakupy nie mogły obejść się bez rundki po szafach z kolorówką... W moje łapki wpadł różo-bronzer z Catrice z nowej, afrykańskiej edycji limitowanej. Po szybkiej kalkulacji bez wyrzutów sumienia popędziłam z nim do kasy - ostatnio zużyłam do końca dwa róże, więc czuję się rozgrzeszona :) Poza tym popatrzcie, czyż nie jest cudowny?
Na ręku kolory nie wyglądają na intensywne (dlatego je trochę podkręciłam), ale na policzkach widać je zdecydowanie lepiej. Można idealnie wykonturować całą twarz. Róż i bronzer są całkowicie matowe. Dodam, że to cudo można dostać w dwóch wersjach kolorystycznych, moja jest ciemniejsza i chyba intensywniejsza. Polecam zaznajomić się z testerami i dopasować odcień do karnacji i urody :)
To w żadnym wypadku nie jest recenzja, chciałam się tylko podzielić moimi pierwszymi wrażeniami i dodać zdjęcia, dopóki jest dostępny w sklepach. Czy zda egzamin, dowiem się dopiero za kilka tygodni.
Tymczasem wyczekujcie jutra, bo przygotowałam dla Was niespodziankę!
peace&love,
Rebellious lady