czwartek, 17 października 2013

Kawior na paznokcie

Co chwilę firmy kosmetyczne wymyślają nowy sposób zdobienia paznokci. Były już lakiery matowe, pękające, świecące ciemności i termiczne (nota bene niedługo pojawi się o nich post), piaskowe. Były też diamenciki, ćwieki, naklejki... Teraz przyszedł czas na paznokcie kawiorowe - to po prostu malutkie kolorowe kuleczki, które przykleja się na mokry lakier. Z tego co się orientuję, to pierwsze tego typu rozwiązanie zaproponowała firma Ciate, ale cena takiej przyjemności jest według mnie z kosmosu (w sklepach internetowych ok. 70 zł). Natomiast tanim rozwiązaniem jest kawior od Lovely, który kosztował mnie całe 7,69 zł.





Bałam się, że obsługa tych drobnych kuleczek będzie trudna i skomplikowana, jednak szybko przykleiły się i trzymają się bardzo mocno, bo już 5 dzień! Jedynym minusem jest to, że kolor kuleczek się po prostu starł i są srebrne, ale wcale nie wyglądają źle, a nawet powiedziałabym, że dość ciekawie :)





Najłatwiej jest wsypać trochę perełek do jakiejś miseczki, włożyć do nich mokre paznokcie, a po użyciu wsypać resztę z powrotem przy pomocy zwiniętej karteczki. W ten sposób nie narobimy bałaganu i nie zmarnujemy produktu :)





Moim zdaniem kawior prezentuje się przepięknie, nie mogłam oderwać wzroku od moich paznokci przez pierwsze kilka godzin :) Produkt jest stosunkowo tani i jest łatwy w obsłudze, same plusy.
A co Wy myślicie o takim sposobie ozdabiania paznokci?


PRZYPOMINAJKA: Zostały niecałe 3 dni do końca jesiennego rozdania! Do wygrania 5 wosków Yankee Candle o cudownych zapachach! :)







peace&love,
Rebellious lady

poniedziałek, 14 października 2013

Czarno na białym

Eyeliner to w mojej kosmetyczce rzecz niezbędna, ale chyba nie mam ulubionego, a próbowałam naprawdę wiele marek. Tym razem po zużyciu płynnego linera chciałam wrócić do kałamarza. Wybór padł na markę Rimmel - zaciekawił mnie dołączony do niego pędzelek. Co prawda określony został jako wodoodporny, ale z doświadczenia wiem, że takie cuda to nie w tej bajce. 





Słoiczek zawiera 2 g produktu, który jest ważny przez 2 lata (!). Mój egzemplarz jest w kolorze czarnym.
W rączce eyelinera schowany jest pędzelek, który jest naprawdę przydatny i wygodny, używam go w codziennym makijażu. Ma krótkie, wąskie i prosto obcięte włosie, łatwo jest nauczyć się nim malować kreski, dlatego przypadnie do gustu również początkującym. Można nim zrobić cieniutkie i bardzo grube linie, wszystko zależy tylko od upodobania.





Co do samego eyelinera, nie wysusza się, nie pęka, aplikacja jest tak samo przyjemna jak przy pierwszym użyciu. Wystarczy naprawdę minimalna ilość, ponieważ jest bardzo czarny, a poza tym dość kremowy, więc nałożenie za grubej warstwy może skutkować kserowaniem na powiece. Lepiej jest na początku nałożyć 2 cieniutkie warstwy, zanim nie wyczujemy, jaka ilość będzie idealna. 
Eyeliner jest bardzo wydajny, po kilku miesiącach (nie pamiętam dokładnie, kiedy go kupiłam) codziennego użytkowania została mi ponad połowa produktu. Biorąc pod uwagę ten fakt, cena ok. 25 zł wydaje się śmiesznie mała.
Jedyne minusy kosmetyku to trwałość, tzn. trzyma się świetnie ok. 7-8 h, potem może wyglądać, jakby trochę wyblakł (przez to, że często trę kąciki oczu zupełnie znika). Jednak nie znalazłam linera, który by tego nie robił, więc jestem w stanie to wytrzymać. Drugim minusem może być brak wodoodporności, ale i tak na nią nie liczyłam. 







Właśnie tym eyelinerem stworzyłam makijaż Futurystyczna pin-up, kto nie widział, zapraszam do obejrzenia zdjęć :)

Przypominam o trwającym jesiennym rozdaniu, w którym do wygrania są smakołyki od Yankee Candle!


peace&love,
Rebellious lady


niedziela, 13 października 2013

Miesiąc w zdjęciach - wrzesień 2013

Czas na podsumowanie września w zdjęciach! Nie wiem, czy Wy też tak macie, ale dla mnie jesienne miesiące oznaczają mnóstwo pracy. Mimo wszystko wrzesień zawsze kojarzy mi się bardzo przyjemnie, gorzej bywa z październikiem i listopadem... ;)






Wrzesień w moim przypadku oznacza powrót z podkulonym ogonem do swetrów, których unikam jak ognia, jeśli nie jest dość zimno. Natomiast w jesienno-zimowe dni nie mogę bez nich żyć. Moim zdaniem świetnie wyglądają z koszulami pod spodem.

Róże dostałam na urodziny, które obchodziłam 7 września. Chciałam Wam podziękować za wszystkie złożone mi życzenia! Jesteście najlepsi <3

Moi nowi lokatorzy to pandowe bambosze, którym nie mogłam się oprzeć. Są przesłodkie, a przede wszystkim bardzo ciepłe.

Oczywiście musiało pojawić się jedzonko - w tym miesiącu pierwszy raz spróbowałam Lava Cake - ciacho idealne dla czekoladoholików. Czekolada na zewnątrz, czekolada w cieście, czekolada w środku, a do tego kulka waniliowych lodów. Mniam! Oprócz tego ze współlokatorką pozwoliłyśmy sobie na obiad w McDonaldzie - McChicken górą :D

Kiedy robi się zimniej i trzeba wstawać o nieprzytomnych porach w środku nocy (np. o 6 :P), niezastąpiony staje się termos z kawą. Mój jest z Coffee Heaven, zdecydowanie polecam. Dzięki specjalnej blokadzie można nosić go w torebce i nic się nie wylewa.

We wrześniu bawiłam się metodą ozdabiania paznokci przy pomocy taśmy klejącej, efekt końcowy możecie obejrzeć bliżej TUTAJ.
Miesiąc bez Franciszka na Insta to miesiąc stracony, więc oto przed Wami król kanapy we własnej osobie.

Natomiast ostatnie zdjęcie przypomina o ROZDANIU! Do wygrania 5 wosków Yankee Candle, a zasady są bardzo proste. Zapraszam do zabawy!



peace&love,
Rebellious lady


środa, 9 października 2013

Bombowo!

Bardzo lubię różnego rodzaju umilacze kąpieli - płyny, kule/bomby, proszki, sole, itp. Dlatego bardzo się ucieszyłam, gdy dostałam od przyjaciółki na urodziny ten zestaw cudownie pachnących musujących kul do kąpieli z Dairy Fun. Kosmetyki tej serii kojarzyłam już wcześniej, ale miałam chyba tylko jeden balsam do ciała. Ochoczo więc przystąpiłam do testowania, zaraz po zrobieniu kilku zdjęć dla Was.






Kule zawierają naturalne oleje z pestek winogron i awokado, dlatego też nie trzeba używać balsamu po wyjściu z kąpieli z taką właśnie bombą. W zestawie znajdują się 3 wersje zapachowe: miód i mleko, jabłko i karmel oraz brzoskwinia i mango. Moim zdaniem wszystkie pachną tak niesamowicie, że nie mogłam wybrać, który wariant podoba mi się najbardziej. Każda kula ma 100 g, co wielkością odpowiada piłeczce palantowej.





Przy pierwszym podejściu rozważałam rozdzielenie kuli na dwie części, ale ostatecznie wolałam zużyć całą na raz - w końcu nie dowiem się, jakie ma właściwości, jeśli będzie jej stosunkowo za mało do ilości wody w wannie. Bałam się, że będzie się długo rozpuszczać, a trwało to dosłownie 30 sekund. Troszkę zabarwiła wodę, obyło się bez wielkiej piany. Mimo tego kula sprawiła, że kąpiel była bardziej relaksująca niż zwykle i pięknie pachniała (ja po kąpieli też :P). Po wyjściu z wody zdecydowanie czuć olejki. Jednym słowem: bomba! ;)






Na zdjęciu powyżej składy dla zainteresowanych. Jak widać, polskim dystrybutorem Dairy Fun jest Delia :)
Zdecydowanie polecam wszystkim fankom kąpielowych dodatków, zwłaszcza, że z tego, co się orientuję, to cena tych kul jest bardzo przystępna.


Przypominam o rozdaniu wosków Yankee Candle, do zgarnięcia aż 5 sztuk!


peace&love,
Rebellious lady


poniedziałek, 7 października 2013

Pielęgnacja włosów: aktualizacja

Prosiłyście mnie o aktualizację mojej pielęgnacji włosów - oto i ona. Muszę przyznać, że od tamtego posta właściwie większość kosmetyków została przeze mnie zmieniona na inne, chociaż tamte nadal mogę polecić z czystym sumieniem. Po prostu ciągle szukam czegoś lepszego :)





Na początek samojebka z aktualnym stanem moich włosów. W tą sobotę mam zamiar iść wreszcie do fryzjera, żeby podciąć końcówki (pierwszy raz od około czterech lat!). Mam nadzieję, że nie zostanę okaleczona i nie wyjdę bez połowy włosów ;)  Dla przypomnienia - włosy myję co 2 dni, zawsze dwa razy i zawsze używam odżywki, następnie na mokre włosy nakłam olejek i rozczesuję je szczotką Tangle Teezer.






Kosmetyki, których ostatnio używam:
- szampon Seanik z Lusha - kupiłam go podczas pobytu w Londynie. Jest bardzo przyjemny w użytkowaniu, mimo że na pierwszy rzut oka można by spodziewać się problemów związanych z niecodzienną formułą. Pięknie pachnie i niesamowicie dogłębnie oczyszcza, co oczywiście jest zaletą, ale jednocześnie powodem, dla którego nie używam go przy każdym myciu. Włosy są po nim miękkie i dość sypkie, łatwo się układają.
- drugi szampon to Aussie Luscious Long, którego też używam tylko od czasu do czasu, bo jego właściwości są podobne do Seanika. Zapach jest obłędny i po umyciu ma się wrażenie piszczących z czystości włosów. 
- trzeci, którego używam najczęściej, to Garnier Fruktis Goodbye Damage. Pachnie bardzo smakowicie, owocowo. Też dobrze oczyszcza włosy, ale jest bardziej pielęgnacyjny niż oczyszczający, więc nadaje się do mojej (prawie)codziennej pielęgnacji :) Czasem kupuję żółtą wersję tego szamponu, nie pamiętam jak się nazywał, ale cudownie pachnie marakują.
- z odżywek upodobałam sobie również tą z serii Goodbye Damage, całkiem dobrze odżywia i wygładza włosy. Chciałam spróbować odżywki mlecznej, ale jeszcze jej nie dorwałam.
- serum nie będzie zaskoczeniem, również seria Goodbye Damage od Garnier. Jest to moim zdaniem najlepszy kosmetyk tej serii i jednocześnie najlepszy olejek do włosów jaki miałam. Jest lekki, ale spełnia swoje zadanie. Ułatwia rozczesywanie i pachnie jak profesjonalny kosmetyk od fryzjera (ale jednocześnie bardzo owocowo). Polecam!


Za jakiś czas zapewne znów pojawi się aktualizacja, a moje nieco krótsze włosy niedługo zobaczycie na Instagramie. Przy okazji przypominam o rozdaniu, w którym do wygrania jest 5 wosków Yankee Candle!


peace&love,
Rebellious lady

sobota, 5 października 2013

Jesienne rozdanie!

Niestety z braku czasu ostatnio posty pojawiają się zdecydowanie rzadziej, ale mam dla Was coś, co powinno zrekompensować moją nieobecność. Poza tym blog przekroczył magiczną liczbę 500 obserwatorów, za co chciałam Wam podziękować z całego serca! Długo zastanawiałam się, co mogłabym sprezentować dla Was w rozdaniu i idealnym rozwiązaniem wydały mi się znane i lubiane woski Yankee Candle. Jeśli jesteście zainteresowane, zapraszam do zabawy!





Do wygrania w rozdaniu jest 5 wosków firmy Yankee Candle w zapachach: Paradise Spice, Cinnamon Stick, Midnight Jasmine, Red Velvet i Strawberry Buttercream. Moim zdaniem wszystkie pachną obłędnie, mam nadzieję, że zwycięzcy również przypadną do gustu!


Co trzeba zrobić, żeby zgarnąć nagrodę?
- musisz być publicznym obserwatorem mojego bloga 
- możesz obserwować mnie na Twitterze i/lub Instagramie (+1 los za każdy portal)
- odpowiedz na pytanie: Jaki jest Twój ulubiony jesienny zapach?
- napisz swój mail kontaktowy oraz nazwę użytkownika, pod którą mnie obserwujesz

Nagroda jest tylko jedna i zostanie wysłana tylko na teren Polski. W wypadku nie zgłoszenia się po nagrodę w ciągu 3 dni, zostanie wybrany inny zwycięzca. Rozdanie trwa do 19 października 2013 roku.

Życzę wszystkim powodzenia i z niecierpliwością czekam na Wasze odpowiedzi! :)


peace&love,
Rebellious lady