poniedziałek, 7 października 2013

Pielęgnacja włosów: aktualizacja

Prosiłyście mnie o aktualizację mojej pielęgnacji włosów - oto i ona. Muszę przyznać, że od tamtego posta właściwie większość kosmetyków została przeze mnie zmieniona na inne, chociaż tamte nadal mogę polecić z czystym sumieniem. Po prostu ciągle szukam czegoś lepszego :)





Na początek samojebka z aktualnym stanem moich włosów. W tą sobotę mam zamiar iść wreszcie do fryzjera, żeby podciąć końcówki (pierwszy raz od około czterech lat!). Mam nadzieję, że nie zostanę okaleczona i nie wyjdę bez połowy włosów ;)  Dla przypomnienia - włosy myję co 2 dni, zawsze dwa razy i zawsze używam odżywki, następnie na mokre włosy nakłam olejek i rozczesuję je szczotką Tangle Teezer.






Kosmetyki, których ostatnio używam:
- szampon Seanik z Lusha - kupiłam go podczas pobytu w Londynie. Jest bardzo przyjemny w użytkowaniu, mimo że na pierwszy rzut oka można by spodziewać się problemów związanych z niecodzienną formułą. Pięknie pachnie i niesamowicie dogłębnie oczyszcza, co oczywiście jest zaletą, ale jednocześnie powodem, dla którego nie używam go przy każdym myciu. Włosy są po nim miękkie i dość sypkie, łatwo się układają.
- drugi szampon to Aussie Luscious Long, którego też używam tylko od czasu do czasu, bo jego właściwości są podobne do Seanika. Zapach jest obłędny i po umyciu ma się wrażenie piszczących z czystości włosów. 
- trzeci, którego używam najczęściej, to Garnier Fruktis Goodbye Damage. Pachnie bardzo smakowicie, owocowo. Też dobrze oczyszcza włosy, ale jest bardziej pielęgnacyjny niż oczyszczający, więc nadaje się do mojej (prawie)codziennej pielęgnacji :) Czasem kupuję żółtą wersję tego szamponu, nie pamiętam jak się nazywał, ale cudownie pachnie marakują.
- z odżywek upodobałam sobie również tą z serii Goodbye Damage, całkiem dobrze odżywia i wygładza włosy. Chciałam spróbować odżywki mlecznej, ale jeszcze jej nie dorwałam.
- serum nie będzie zaskoczeniem, również seria Goodbye Damage od Garnier. Jest to moim zdaniem najlepszy kosmetyk tej serii i jednocześnie najlepszy olejek do włosów jaki miałam. Jest lekki, ale spełnia swoje zadanie. Ułatwia rozczesywanie i pachnie jak profesjonalny kosmetyk od fryzjera (ale jednocześnie bardzo owocowo). Polecam!


Za jakiś czas zapewne znów pojawi się aktualizacja, a moje nieco krótsze włosy niedługo zobaczycie na Instagramie. Przy okazji przypominam o rozdaniu, w którym do wygrania jest 5 wosków Yankee Candle!


peace&love,
Rebellious lady

12 komentarzy:

  1. Po Twojej opinii zdecydowanie muszę poczytać o kosmetykach Garnier własnie z tej serii, być może zdecyduję się na zakup ;) Czy na blogu jest jakaś recenzja?


    Zapraszam do mnie na projekt denko: http://imrebelangel.blogspot.com/2013/09/wrzesniowo-sierpniowe-zuzycia-czyli.html i dzisiejszą recenzję ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeszcze nie ma, bo używam ich za krótko, by napisać całą recenzję, ale postaram się w przyszłości to nadrobić :)

      Usuń
  2. ładnie się Twoja czupryna prezentuje :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Och, marzy mi się coś z lusha...
    Nie podcinałaś końcówek od 4 lat? Suuuper... Ja muszę co pół roku, bo moje włosy zaczynają wyglądać fatalnie mimo zabezpieczania końców :/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ale czas najwyższy, bo już wołają o pomstę do nieba :P

      Usuń

Każdy komentarz sprawia mi radość - napisz coś od siebie :)
(brak weryfikacji obrazkowej)