Zakopane jest jednym z miast, które znam od dzieciństwa. Jeżdżę tam bardzo często od małego - mój tata pochodzi z tamtych stron, więc przy okazji zazwyczaj odwiedzamy mieszkającą nieopodal rodzinę. Samo miasto znam na pamięć i to nie tylko tą część przeznaczoną dla turystów, ale także mniej znane miejsca. Sądzę, że gdyby ktokolwiek był tam tyle razy co ja, zapewne poznałby je równie dobrze. Dlatego też mam do Zakopanego ogromny sentyment, ale co zabawne, nie potrafię usiedzieć tam dłużej niż tydzień.
|
Krupówki |
Oczywiście znakiem rozpoznawczym Zakopanego są Krupówki, ulica po brzegi wypełniona straganami, sklepami i starymi góralkami sprzedającymi oscypki. Z racji tego, że prawie co roku odwiedzam to miejsce, widziałam, jak zmieniło się na przełomie lat. Powoli w miejsce nieutrzymujących się knajp i sklepów powstawały sieciówki, takie jak Cropp czy Reporter, restauracje fast food, jak McDonald, a straganiarze zaczęli sprzedawać chińskie zabawki, takie jak piszczące pieski. Mimo tej nagonki na zarabianie na turystach Krupówki nie straciły na atmosferze, której nie da się chyba do niczego porównać. Kto był, ten wie.
|
Przykładowy sklep/stragan na Krupówkach |
Nie bez przyczyny umieściłam to zdjęcie - jest to dowód na to, że można tam kupić WSZYSTKO. Tak, wszystko. Od flagi Grecji, kolorowej peruki, kapci, masażera do głowy, biżuterii, butów, koszuli z napisem "Córunia tatunia", aż do wszelkiej maści przypinek, naszywek, torebek, wuwuzeli i glanów (które kupiłam). Tak więc nie radzę kierować się zasadą "Jeśli czegoś nie masz, to znaczy, że musisz to kupić", bo w tym przypadku nie dalibyście rady wpakować tego do walizki. A nawet pięciu walizek.
W Zakopanem nie można zwrócić uwagi na wszędobylskie powozy z końmi. Cieszą oko i dają się głaskać (konie oczywiście, nie powozy), a nawet można zrobić sobie z nimi zdjęcie za drobną opłatą. Nie ukrywam również, że taka przejażdżka jest frajdą dla dzieci, jak i dorosłych, jednak zanim wsiądziemy na powóz warto trzymać się 2 zasad. Po pierwsze: popatrz na konia. Czy jest pobity? Za chudy? Nie został przykryty derką w trakcie odpoczynku? Nie dobrze. Przecież chyba nie chcesz płacić komuś, kto nie dba o swojego konia. Po drugie: targuj się. Zamiast 50 zł możesz zapłacić nawet 30, pod warunkiem, że umiesz się targować. Oczywiście nie wolno przesadzać, bo w końcu oni z tego się utrzymują.
Czymś, czego warto spróbować, jest oscypek. Prawdziwy zakopiański oscypek to niezwykły rarytas dla miłośników sera (czyli dla mnie też). Od wyboru do koloru - mocniej lub słabiej wędzone, z krowiego, koziego mleka. Warto poznać smak nawet dla stwierdzenia, że nie jest dla ciebie.
Bundz natomiast to twaróg, który możemy zakupić w dwóch wariantach: słodkim i słonym. Zdecydowanie polecam słodki, jest o wiele lepszy.
|
Schronisko na Hali Kondratowej |
Nie zapominajmy jednak, że Zakopane to przede wszystkim baza wypadowa gór. Gratka dla miłośników chodzenia, wspinania się i aktywnego trybu życia, ale też fotografów, malarzy i artystów. Myślę, że piękne widoki są warte trochę poświęcenia i spalenia kilku kalorii.
Oprócz cudownych gór z pięknymi widokami jest również góra typowo turystyczna - Gubałówka. Wyobraźcie sobie moje zdziwienie, gdy po dotarciu na górę zobaczyłam jedno wielkie targowisko... Grille, stragany, knajpy, tłok. Nawet koszula tak przesiąkła mi gubałówkowym dymem, że przez cały tydzień pobytu go czułam. Można wejść i zobaczyć, ale górą z prawdziwego zdarzenia tego bym nie nazwała. Nie mam stamtąd żadnych zdjęć, może to i dobrze.
Na koniec mogę jeszcze jedynie dodać, że wszystkim otwartym na kulturę polecam Teatr Witkacego - niesamowite przeżycie, spektakle inne od innych. Watro wydać trochę na bilety, bo nigdzie indziej nie doświadczymy takiej atmosfery - atmosfery zakopiańskiego humoru.
Jestem ciekawa, jakie doświadczenia Wy przywieźliście z Zakopanego lub innych górskich miast :)
peace&love,
Rebellious lady