Pamiętam, jak rozpoczynałam swoją przygodę z blogowaniem / oglądaniem filmików na youtubie - panował wtedy szał na Tangle Teezer, osławioną już "magiczną" szczotkę, która wyczesuje, nie szarpie, zamyka łuski włosów, nie powoduje wypadania, a poza tym sprząta, gotuje i odkurza ;)
Od tego czasu marzyłam o szczotce parę dobrych miesięcy, aż moja kochana siostra podarowała mi ją przy jakiejś okazji. Wybrałam sobie model pomarańczowy, gdyż jest to jeden z moich ulubionych kolorów jeśli chodzi o dodatki / ozdoby. Mimo że nie kolor jest najważniejszy, ale ładnie wygląda na półce.
Jak widać na załączonym obrazku "włoski" szczotki są ułożone w różnych kierunkach (nie licząc tych powyginanych), dzięki czemu czesanie ma być skuteczniejsze. Kształt też jest dość nietypowy, dobrze leży w dłoni. Poza tym szczotka jest z plastiku, co też jest raczej nietypowe (przynajmniej dla mnie), dzięki czemu spokojnie możemy nałożyć nią odżywkę lub maskę na włosy.
Ale co z wyczesywaniem i nie szarpaniem? Zgadzam się, że szczotka nie szarpie i nie wyrywa kolejnych włosów, ale bez przesady! Szczotka co prawda mniej ciągnie od standardowych i czesanie zwłaszcza takich długich włosów jak moje jest znacznie przyjemniejsze. Jednak z drugiej strony nie jest to jakiś cud świata i naprawdę można się bez niej obyć! Tangle Teezer to świetny gażdet, ale nie jest niezbędny, co oczywiście nie ujmuje owej szczotce.
Jestem bardzo ciekawa, co właścicielki TT o nim sądzą - warto wydać to 55zł czy nie? Ja oczywiście z mojej szczotki jestem bardzo zadowolona i nie zamieniłabym ją na zwykłą, ale zdaję sobie sprawę, że taka kwota to dla wielu dziewczyn mnóstwo pieniędzy.
PS Jestem teraz w trakcie przeprowadzki, więc mogę mieć problemy z dodawaniem notek na bieżąco. Poza tym wrzesień zapowiada mi się bardzo pracowicie, ale postaram się pisać jak najwięcej, nawet na zapas :)
peace&love,
Rebellious lady