poniedziałek, 7 lipca 2014

Miesiąc w zdjęciach: czerwiec 2014

Hej hej! Jestem, żyję, mam się świetnie! Zgodnie z zapowiedzią czerwiec był najintensywniejszym miesiącem w tym roku - w domu byłam mniej niż tydzień, ciągle gdzieś podróżowałam, zwiedzałam i cudownie się bawiłam. Gdzie mnie tym razem wywiało?






Już pierwszego czerwca byłam w Krakowie, gdzie spędziłam tydzień. Miasto to odwiedziłam już kilka razy i bardzo je lubię, szczególnie atmosferę krakowskiego rynku. Przez trzy dni przesiedzieliśmy z przyjaciółmi tam cały wieczór i te właśnie wieczory kojarzą mi się najlepiej. Przy okazji, nigdy w życiu nie dostałam tylu zaproszeń na piwo co wtedy ;) W Krakowie skorzystałam z okazji i wypiłam kawę z czekoladą z Pijalni Czekolady Wedel, która była przepyszna, ale moją ulubioną nadal pozostaje Tiger z Coffee Heaven... 





Chwilę później, czyli od 13 do 15 czerwca, bawiłam się na Orange Warsaw Festival. To były chyba najbardziej intensywne 3 dni mojego życia. Tyle koncertów, zabawy, tańca, imprez, poznawania ludzi, że aż trudno to wszystko wyliczyć. Bawiłam się na Kings of Leon, Florence + The Machine, The Kooks, Bombay Bicycle Club, Queens of the Stone Age, Kasabian, Outcast, a nawet na show Davida Guetty. Bardzo żałuję, że z powodów technicznych został odwołany występ The Pretty Reckless, bardzo liczyłam na ten koncert. Każdy z koncertów miał inną atmosferę, trudno mi powiedzieć, na którym najlepiej się bawiłam. Na pewno nie zapomnę występu Florence, który był zupełnie inny niż wszystkie. Brokat, bańki, wianki, serca, Florence biegająca po scenie jak natchniona... Kto nie widział, nie zrozumie. Poza tym koncerty Kingsów, Kasabian i The Kooks były chyba najlepsze pod względem technicznym i muzycznym. Dodatkowo oprócz incydentu z zepsutą sceną z pierwszego dnia, wszystkie koncerty były punktualnie o ustalonym czasie, co pomagało w ułożeniu sobie planu dnia. Natomiast miasteczko koncertowe było prześwietne, mogłabym spędzić tam całe trzy dni, gdyby nie występy ;) Ubrania, atrakcje, silent disco, imprezy, gry, wszystko! To był pierwszy festiwal, na jakim byłam i na pewno nie ostatni.





Później spędziłam jeszcze tydzień w Wilnie i okolicach - muszę przyznać, że jest to przepiękna okolica, ale w oczy rzuca się panująca na Litwie bieda. W weekend w stolicy było mniej ludzi niż w Szczecinie... Nie spotkałam się też tam z żadną sieciówką. Jeśli będziecie na Litwie, koniecznie spróbujcie tamtejszego kwasu chlebowego. Na zdjęciu akurat uchwyciłam taki z posmakiem pomarańczy, ale klasyczny też jest dobry. W ostatni weekend czerwca wybrałyśmy się z przyjaciółkami nad morze, ale niestety nie dopisywała nam pogoda. Udało mi się uchwycić moment, kiedy akurat wyszło trochę słońca, więc na zdjęciu macie #modadlapowodzian ;)

W lipcu również będzie trochę wyjazdów, ale na pewno pojawią się wreszcie normalne posty. Chociaż z drugiej strony, czy u mnie kiedykolwiek są normalne posty? ;)

peace&love,
Rebellious lady


4 komentarze:

  1. nie masz nawet pojęcia, jak zazdroszczę Ci koncertu Florence. Już drugi raz mnie omija!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Szkoda, że Cię nie było, przy następnej okazji koniecznie musisz zobaczyć ją na żywo! :)

      Usuń
  2. Genialny post, zazdroszczę tylu wyjazdów! :)

    OdpowiedzUsuń

Każdy komentarz sprawia mi radość - napisz coś od siebie :)
(brak weryfikacji obrazkowej)