Znacie to uczucie, gdy portfel świeci pustkami, a pieniądze jakby rozpłynęły się w powietrzu? Jestem tego pewna. Nieraz zdarzyło mi się z zaskoczeniem stwierdzić, że z dużej ilości pieniędzy zostało mi tyle, co nic. A przecież nic wielkiego nie kupiłam...
Ostatnio postanowiłam skończyć z tym na dobre i rozpocząć prawdziwe oszczędzanie. Nie mam tu na myśli życie o wodzie i suchym chlebie (choć wątek żywnościowy też się tu pojawi), a raczej racjonalne podejście do zakupów i pieniędzy. Brzmi banalnie, ale gdy przyjrzymy się temu bliżej, zaczyna mieć sens. Jak mam zamiar to zrobić?
Zrób porządek w portfelu
Tak, tak. Z doświadczenia wiem, że przechowywanie miliona niepotrzebnych paragonów, wizytówek i karnetów utrudnia życie. Kiedy mamy wszystko uporządkowane, nie musimy grzebać w nieskończoność w poszukiwaniu odpowiedniej karty (przy okazji unikniemy denerwowania się, że może ją zgubiłyśmy). Poza tym porządki pozwolą nam dowiedzieć się, ile tak naprawdę nosimy ze sobą pieniędzy (za mało, za dużo?). Niektórym może wydać się to śmieszne, ale z ręką na sercu - ile z Was wie, jaką kwotę ma teraz w portfelu (z marginesem błędu do 10 - 20 zł)? Ja często łapałam się na złych wyliczeniach i wydawało mi się, że jeszcze gdzieś tam jest "dycha". I to zazwyczaj wtedy, gdy jej najbardziej potrzebowałam.
Ogranicz zbędne wydatki
W moim przypadku jest to kawa. Kocham ją i mogłabym pić 10 filiżanek dziennie. Oczywiście nie robię tego, ale jak mogę sobie odmówić, gdy idę miastem padnięta, wiem, że czeka mnie jeszcze mnóstwo pracy, a tuż za rogiem jest Coffee Heaven? Kubek gorącego, cudownie pachnącego i smakującego płynu jedyne dziesięć z hakiem... Wystarczy, że wypiję w tygodniu takie dwie, razy cztery tygodnie w miesiącu - to już około 80-90 zł. Razy 12 miesięcy... Tak, ponad 1000 zł! Na kawę. O wiele oszczędniej jest po prostu wypić ją w domu i pozwalać sobie na coś takiego po prostu rzadziej.
Gdyby przyjąć taki tok myślenia, można by zaoszczędzić np. na gazetach czy manikiurzystce, bo właściwie wszystko ma swój odpowiednik (gazety - portale internetowe, manikiurzystka - domowe malowanie paznokci). Właściwie przykładów jest w nieskończoność, na pewno macie tego typu słabostkę :)
Dodatkowo warto zaangażować się w projekt denko, bo kolejny balsam czy krem to też zbędny wydatek, jeśli kolejka produktów do zużycia robi się dłuższa niż wszystkie odcinki Mody na sukces.
Noś własne jedzenie
Gdy pojawia się taka możliwość, dobrze jest mieć ze sobą przyszykowane wcześniej jedzenie. Wiem, że wymaga to trochę poświęcenia, bo trzeba czasem wstać trochę wcześniej, ale można zrobić to również wieczorem poprzedniego dnia. Mam tu na myśli sytuacje, w których przewidujemy, że np. nie uda nam się wrócić na obiad lub czeka nas cały dzień w pracy (czytaj: na pewno będę głodna). Kalkulacja jest tu podobna jak przy kawie. Z drugiej strony warto również nosić "prowiant", ponieważ na pewno bułka z serem czy domowa sałatka będzie zdrowsza niż cheeseburger czy pączek.
Używaj kart zniżkowych
Jest to dość grząski temat, gdyż - nie ukrywajmy - karty stałego klienta i inne tego typu motywują nas do kupowania, czyli po prostu wydawania kolejnych pieniędzy. Jednak jeśli i tak musimy zrobić zakupy (buty, soczewki, czy nawet kosmetyki), dobrze jest skorzystać ze zniżek czy zbierania punktów, bo potrzebujemy tych rzeczy, więc w tym przypadku działają one na naszą korzyść. Pułapka pojawia się w momencie, gdy karta zachęca nas do kupowania produktów, których nie potrzebujemy (kupię więcej, bo mam zniżkę; w przyszłości na pewno będę tego używać). Warto wtedy zastanowić się poważnie nad zakupem. Mój sposób: nie kupować od razu. Jeśli po tygodniu rzecz, która stała pod znakiem zapytania, nadal mi się się podoba, kupuję ją. Jeśli nie, problem z głowy.
Dodatkowo warto zaangażować się w projekt denko, bo kolejny balsam czy krem to też zbędny wydatek, jeśli kolejka produktów do zużycia robi się dłuższa niż wszystkie odcinki Mody na sukces.
Noś własne jedzenie
Gdy pojawia się taka możliwość, dobrze jest mieć ze sobą przyszykowane wcześniej jedzenie. Wiem, że wymaga to trochę poświęcenia, bo trzeba czasem wstać trochę wcześniej, ale można zrobić to również wieczorem poprzedniego dnia. Mam tu na myśli sytuacje, w których przewidujemy, że np. nie uda nam się wrócić na obiad lub czeka nas cały dzień w pracy (czytaj: na pewno będę głodna). Kalkulacja jest tu podobna jak przy kawie. Z drugiej strony warto również nosić "prowiant", ponieważ na pewno bułka z serem czy domowa sałatka będzie zdrowsza niż cheeseburger czy pączek.
Używaj kart zniżkowych
Jest to dość grząski temat, gdyż - nie ukrywajmy - karty stałego klienta i inne tego typu motywują nas do kupowania, czyli po prostu wydawania kolejnych pieniędzy. Jednak jeśli i tak musimy zrobić zakupy (buty, soczewki, czy nawet kosmetyki), dobrze jest skorzystać ze zniżek czy zbierania punktów, bo potrzebujemy tych rzeczy, więc w tym przypadku działają one na naszą korzyść. Pułapka pojawia się w momencie, gdy karta zachęca nas do kupowania produktów, których nie potrzebujemy (kupię więcej, bo mam zniżkę; w przyszłości na pewno będę tego używać). Warto wtedy zastanowić się poważnie nad zakupem. Mój sposób: nie kupować od razu. Jeśli po tygodniu rzecz, która stała pod znakiem zapytania, nadal mi się się podoba, kupuję ją. Jeśli nie, problem z głowy.
Mam nadzieję, że moje rady przydadzą Wam się z walką z rozpływaniem się pieniędzy. Oczywiście nie przesadzajmy też w drugą stronę i pozwólmy sobie czasem na coś ekstra ;)
A jakie są Wasze sposoby na oszczędzanie? Jestem bardzo ciekawa!
peace&love,
Rebellious lady
Przydatne rady, ja na szczęście coraz lepiej radzę sobie z oszczędzaniem, ale z chęcią poczytam tego typu posty. Ogólnie mogę się podpisać pod każdą z Twoich rad :)
OdpowiedzUsuńBardzo mnie to cieszy! :)
UsuńJeszcze jednym sposobem na oszczędzanie może być wymiana z koleżankami. Można sobie zorganizować takie wieczorki przy winku i ploteczkach a przy okazji każda z nas przynosi jakieś rzeczy (torebki, biżuterię, kosmetyki itp) których chce sie pozbyć. Oczywiście szczerze mówimy dlaczego nie chcemy tej czy innej rzeczy (tu raczej chodzi o kosmetyki). Po takim spotkaniu masz kilka nowości które cieszą bez wydanych pieniędzy.
OdpowiedzUsuńŚwietny pomysł, muszę coś takiego zorganizować z przyjaciółkami! Czasami też zamieniam się na kosmetyki i biżuterię z moją siostrą albo po prostu sobie coś pożyczamy, żeby wypróbować, czy produkt nam odpowiada :)
Usuńzawsze myślę "a gdzie jest to 50zł?!?!" no i wtedy dopiero mi świta ach... ten nieplanowany sweterek z berschki...
OdpowiedzUsuńPól biedy, jeśli jest to sweterek, bo przynajmniej masz konkretną rzecz. A ja czasami kupiłam "tylko" balsam do ust, wafelka, kawę na wynos i już 25 zł przepadło, właściwie na nic.
UsuńMam bardzo podobny portfel ;d
OdpowiedzUsuńJa staram się nie mieć w portfelu więcej niż 50 zł, bo jak jest za dużo to przecież mogę obie na więcej pozwolić...
Ciebie gubi herbata, mnie bułki słodkie, bo na uczelni głód dopada, chyba muszę zacząć brać kanapki, bo można sporo zaoszczędzić ;) Ze swojej strony polecam wszystkie drobne monety tj. 1,2,5,10,20,50 gr wrzucać do skarbonki i później zobaczyć ile tak naprawdę wydajemy z nich, bo przecież to prawie nie pieniądz...
Tak, własne kanapki to duża oszczędność. A drobne monety też czasami zbieram i wymieniam w sklepie :)
UsuńZ przyjemnością przeczytałam ten post, bo równie od nowego roku przyjrzałam się się bardziej surowo swoim wydatkom. U mnie do ograniczeni na pierwszy ogień poszły kompulsywne zakupy, głównie kosmetyczne. Twoją zasadę ze wstrzymywaniem się z kupnem rzeczy stosuję u siebie. Jeśli za jakiś czas dalej odczuwam jej brak kupię ją dopiero wtedy. Działa bardzo dobrze, zwłaszcza z ciuchami i kosmetykami. Mi jeszcze pomaga regularne przelewanie pieniędzy na konto oszczędnościowe :)
OdpowiedzUsuńBardzo się cieszę, że pomogłam :)
UsuńJa niestety najwięcej pieniędzy przepuszczam na głupoty, w tym miesiącu chciałam oszczędzać, nie kupowałam ubrań, kosmetyków mimo przecen, a kasa i tak się ulotniła.. najwięcej chyba pochłaniają piątkowe imprezy itd..
OdpowiedzUsuńCóż, jak już imprezować, to moja rada jest taka: nie opłaca się kupować alkoholu w klubach, bo w sklepie jest o wiele tańszy :P
UsuńMam kartę Millenium i zwracają mi 5% za zakupy, miesięcznie do 50 zł a to jest dużo. Z każdej wydanej 100 wracają 5 zł - a w marketach często jedzenie na tydzien i 100 nie ma w portfelu. Ale ciężko mi zrezygować z drożdżowki na uczelni, nienawidze suchych, robionych kanpek, nie lubę chleba to po co mam się katować dla 1,10zł dziennie oszczędzania? Nie kupie za to chleba, który trzeba wyrzucić.
OdpowiedzUsuńJednak nie na wszystkim i zawsze można oszczędzić- zostawmy sobie trochę przyjemnosci
Hmm... Moje kanapki nigdy nie są suche, to chyba zależy od tego, z czym się je robi :D
UsuńA co do ostatniego zdania, to również tak uważam i napisałam to na końcu posta ;)
Na studiach dysponowałam niewielkim budżetem i z racji tego musiałam nauczyć się racjonalnie nim zarządzać. Sporo czytałam na temat finansów i dzięki temu udało mi się zaoszczędzić na niektórych rzeczach. Na blogach sporo też jest opinii o pożyczkach ratalnych, kredytach konsolidacyjnych czy inwestycjach finansowych. Sama dzięki temu jestem w stanie ocenić jaki kredyt najbardziej się opłaca i w jaki sposób pomnażać swoje pieniądze.
OdpowiedzUsuń