Pomyślałam sobie, że w tym roku (i w następnych latach zapewne także) będę robić podsumowanie miesiąca w zdjęciach. Takie posty pojawiają się na blogach coraz częściej - nie dziwię się. Nie ukrywam, że bardzo lubię czytać i oglądać takie podsumowania. Zdjęcia pochodzą z mojego Instagrama, więc jeśli chcecie być na bieżąco, to zachęcam do śledzenia mnie :)
Miałam wolne pół godziny i ochotę na coś szalonego na paznokciach. Może wzorki nie wyszły tak, jakbym chciała (wciąż moje zdolności manualne nie dorównują moim pomysłom...), ale efekt z pewnej odległości był świetny - wiele osób podziwiało :)
W tym miesiącu zakochałam się w zapachach Original Source, jednak na własnej skórze (dosłownie!) przekonałam się, że niestety jakość nie dorównuje tym pięknym woniom unoszącym się pod prysznicem. Such a shame.
Styczeń był miesiącem, w którym czytałam bardzo dużo, ale w większości były to książki, które musiałam przeczytać dla celów naukowych, nie relaksacyjnych. Należała mi się za to nagroda - w postaci książek, oczywiście ;) Mistrz i Małgorzata w nowym wydaniu (kocham!) oraz najnowsza powieść autorki Harrego Pottera, Trafny wybór. Polecam.
Skoro styczeń, to i postanowienia noworoczne. Mogę pochwalić się z czystym sumieniem, że nadal dotrzymuję swoich - wprowadziłam tzw. zdrowy tryb życia, czyli po prostu jem lepiej i ćwiczę. Efekty? Mogę podbiec na tramwaj i nie sapię jak styrany górnik ;)
W otchłani mojego telefonu znalazłam wspomnienie lata - zdjęcie zrobione w sierpniu, w jednym z moich ukochanych miast - Poznaniu. Wiem, że ze styczniem prawie nie ma związku, ale gdy na nie patrzyłam, przypominałam sobie piękne, słoneczne wakacje w te zimowe dni i dawało mi to energię do działania.
Ostatnie zdjęcie - mój leniuchujący kot, Franciszek Baltazar. Tak, mój kot ma dwa imiona... :)
Dwa pierwsze zdjęcia - udokumentowanie mojej wycieczki do szczecińskiego Cup & Cake. Same pyszności, nie mogłam sobie odmówić babeczki czekoladowej i dużego macchiato (zapłaciłam tylko 15 zł!). Świetna atmosfera, pięknie urządzona, malutka kawiarenka. Jestem na tak!
Bieżnia - moja własna (pochwalę się, a co!) - codziennie jest moim elementem obowiązkowym. Zaraz po śniadaniu włączam muzykę lub telewizor i biegniemy! Nie jest łatwo, ale daje mi to energię i spala zbędne kalorie.
Leniuchujący kot część druga. Właściwie to mogłabym robić takie zdjęcia co godzinę, takie to już są uroki bycia kotem...
Moja nowa miłość, czyli lakier do ust Rimmel Apocalips w odcieniu 303 Apocaliptic. Wpadłam jak śliwka w kompot i coś czuję, że szybko mi nie przejdzie.
Ostatnie zdjęcie - dzisiejszy chill out przy zielonej herbacie. Klimt, dla mnie jesteś mistrzem.
A jak Wam minął ten miesiąc? Bo ja mam wrażenie, że każdy kolejny mija coraz szybciej...
peace&love,
Rebellious lady