Choć za nami pierwszy dzień wiosny, to śnieg nadal leży za oknem i nic nie wskazuje na to, żeby miał ochotę sobie pójść... Cóż. Nie zmienia to faktu, że moje nastawienie i samopoczucie jest tuż czysto wiosenne, więc ochoczo zabrałam się do porządkowania mojej kosmetyczki. Odgrzebałam kilka produktów, o których zapomniałam przez zimę, zostało też kilku stałych bywalców. Jesteście ciekawe, co się zmieniło?
Podstawa, czyli podkład, jak na razie pozostaje ta sama. Stary, dobry Pharmaceris F (recenzja TU) jest moim ulubieńcem na okres jesienno-zimowy od dawien dawna. Pasuje do mojej bardzo jasnej cery, zakrywa to, co trzeba. Mógłby się troszkę lepiej trzymać, ale nie jest źle - przede wszystkim pasuje mi odcieniem i właściwościami.
Gdy zrobi się cieplej i trochę się opalę, dzięki czemu nie będzie widać tych wszystkich żyłek i naczynek, przerzucę się na również sprawdzony Bourjois Healty Mix (możecie o nim przeczytać TU). Jest lekko kryjący, bardzo delikatny i naturalnie wygląda. Świetnie sprawuje się w cieplejsze dni.
Podczas jesieni i zimy nie mam w zwyczaju używać pudru. Dopiero gdy robi się cieplej, znów zaczynam go używać. Dlaczego? Po prostu nie lubię efektu zbyt matowej twarzy, a gdy jest chłodno nie mam problemu z nadmiernym wydzielaniem się sebum, dlatego wystarczy mi nałożenie na twarz tylko podkładu. W tym sezonie wiosna/lato będę zużywać kupiony jeszcze w tamtym roku Bourjois Heathy Balance, który przesypałam do opakowania po pudrze z Estee Lauder (znów się pokruszył i nie chciało mi się po raz kolejny go naprawiać).
Na policzki lądują róże, rozświetlacz i bronzer. Zimą nie używam dwóch ostatnich, bo na bronzer jestem za blada, a podkreślanie tego rozświetlaczem wcale nie pomaga. Ale skoro będę już trochę ciemniejsza, mogę sobie trochę pomóc. Bronzer z Essence (który niestety nie załapał się na grupową fotkę) ze stałej kolekcji oraz rozświetlacz z edycji limitowanej (recenzja TU) będą towarzyszyć mi również w tym roku (może tym razem je wykończę?). Róże pozostają te same - Inglot w kremie (pisałam o nim TU) oraz róż z limitki Catrice (o nim pisałam TU). Obydwa sięgają już denek, więc mam nadzieję, że pod koniec lata będę mogła zrobić jeden wielki projekt denko :)
Na oczach będą królować kolorowe kreski, między innymi te narysowane eyelinerami z Essence. Bardzo je lubię, w miarę długo się trzymają i mają ładne kolory. Na zdjęciu 01 Midnight in Paris oraz 04 I love NYC.
Do tego wystarczy wytuszować rzęsy - tu kolejny ulubieniec - Volume Million Lashes od L'Oreal'a (możecie o nim przeczytać TU).
Jeśli chodzi o usta, odkopałam mój ukochany balsam, kolejny raz edycja limitowana Essence, tym razem Fruity (na ustach pokazywałam go Wam TU). Daje delikatny kolor i ładnie pachnie, idealnie nadaje się na wiosnę.
Oczywiście w tym zestawieniu nie pokazywałam Wam moich cieni, bo ich używam właściwie cały czas, bez względu na porę roku.
Jestem ciekawa, czy zrobiłyście w swoich kosmetyczkach porządki i czy nasi ulubieńcy się pokrywają. Dajcie znać, jak to u Was wygląda :)
peace&love,
Rebellious lady
Ja czekam aż dotrze do mnie paleta z Sleek Lagoon i wtedy poczuję wiosnę w kosmetyczce :D
OdpowiedzUsuńRzeczywiście, ta paletka ma bardzo wiosenne odcienie :)
Usuńuwielbiam ten podkład z Pharmaceris, dla mnie jeden z najlepszych :)
OdpowiedzUsuńZgadzam się i polecam wszystkim :)
UsuńLubię ten podkład z Pharmaceris, jeden z nielicznych który mnie nie zapycha ;)
OdpowiedzUsuńHmm, dobrze, że nie mam tego problemu :)
UsuńBardzo lubię ten eyeliner z essence. Mam czarny kolorek. Przypomniałaś mi o tym pudrze wielokolorowym. Tylko gdzie ja go schowałam? :)
OdpowiedzUsuńHaha, znam ten ból :D
UsuńTen podkład z Pharmacerisa to jedyny podkład, który zawsze kupuję jak kończy mi się poprzednie opakowanie, muszę mieć go w kosmetyczce nawet jeśli w międzyczasie używam też innych podkładów, ten jeden po prostu zawsze wygląda na mnie dobrze :)))
OdpowiedzUsuńU mnie to też stały bywalec :)
Usuń